Francuski Elle, amerykański Vanity Fair, a ostatnio Vogue - Joanna Kulig w wieku 36 lat nadrabia czasy, gdy jej talent walczył o uwagę i zbiera laury ze świata filmu. Aktorka słusznie budzi takie zainteresowanie - jej role w dwóch bardzo głośnych filmach: Klerze i Zimnej Wojnie, pokazały umiejętności Polki, którymi dziś chwalimy się wszyscy.
Jest skazana na bycie gwiazdą nie tylko w Polsce - pisze o niej amerykański Vogue, ale nie zapominają też polskie media. Tygodnikowi Powszechnemu Kulig udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała o planach na przyszłość, ciąży, życiu w USA i stresie, który towarzyszy jej odkąd wokół Zimnej Wojny zrobiło się naprawdę głośno.
Zaczyna się nowy rozdział mojego życia, przepełnia mnie radością. Chciałabym w 2019 roku pobyć w Krakowie. W tym mieście spędziłam jedenaście lat, tu skończyłam średnią szkołę muzyczną i szkołę teatralną, tu grałam w Starym Teatrze (...). Duchowo i artystycznie związana jestem z Krakowem, w ogóle z Malopolską. Tam są moje korzenie, tam się wszystko zaczęło. (...) Dobrodziejstwem jest to, że ułożyło mi się życie prywatne. Mój mąż jest zrównoważonym człowiekiem. Śmiejemy się: on mówi, że całe życie myśli o przyszłości, a ja myślę o przeszłości - odpowiada na pytanie o planach na ten rok.
Po pobycie w Cannes długo nie mogłam dojść do siebie. Zadzwoniła do mnie Agatka Kulesza, a ja się popłakałam. Ona mówi: Asia, to jest normalne, sukces jest fajny, ale jednocześnie potwornie stresuje. Popłacz sobie, wiem, co przeżywasz. Wyłącz telefon, wypierz firanki i umyj okna. To zawsze pomaga (...). Posłuchałam (...). Nie umiałam się sama przed sobą przyznać, że cieszę się, ale że jednocześnie mam ogromny psychiczny stres. Prawa sobie nie dawałam, by puścił - bo jakbym mogła to zrobić, skoro wszyscy wkoło nim żyją - mówi.