Tragiczne wydarzenia z 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku wstrząsnęły całą Polską. W trakcie "światełka do nieba" szaleniec wtargnął na scenę i zadał kilka ciosów nożem Pawłowi Adamowiczowi. Pomimo błyskawicznej interwencji ratowników i kilkugodzinnej operacji, prezydent nie przeżył.
Tuż po ataku Stefan W. wyrwał jednemu z prowadzących mikrofon i krzyczał ze sceny, że niesłusznie siedział w więzieniu i był "torturowany przez Platformę Obywatelską". Dopiero po chwili służby porządkowe obezwładniły agresora.
Od tamtego dnia trwa dyskusja na temat przyczyn tragedii. Wśród nich podaje się m.in. rzekomą chorobę psychiczną Stefana W. oraz panującą od dłuższego czasu w kraju atmosferę wrogości, co - według ekspertów - mogło wpłynąć na desperacji krok szaleńca. Kwestią czasu było, kiedy jako jeden z powodów zacznie się wymieniać także nieskuteczne działanie ochrony.
Wiadomo, że za bezpieczeństwo na finale WOŚP odpowiadała firma ochroniarska Tajfun. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego nikt nie zareagował na wtargnięcie na scenę obcego mężczyzny, uzbrojonego w 15-centymetrowy nóż. Dziwi też opieszałość ochroniarzy, którzy zamiast niezwłocznie po ataku unieruchomić napastnika, przez kilka chwil przyglądali się, jak wygłasza przez mikrofon swoje "przemówienie".
Co więcej, okazało się, że szef ochrony wprowadził śledczych w błąd, twierdząc, że W. posługiwał się plakietką, która miałaby wskazywać na to, że jest dziennikarzem.
MSWiA wszczęło procedurę odebrania koncesji firmie ochroniarskiej Tajfun. Decyzję w tej sprawie podjął Joachim Brudziński. W wywiadzie dla Radia Maryja szef resortu stwierdził, że "skala niefrasobliwości, nieodpowiedzialności, błędów i patologii jest porażająca".
W agencji ochrony Tajfun przeprowadzono w ubiegłym tygodniu kontrolę, która wykazała, że w firmie dochodziło do rażących naruszeń. Dopuszczano do pracy osoby bez kwalifikacji i nie wymagano zaświadczenia o niekaralności. Ponadto kontrola wykazała braki w dokumentacji, a pracownicy nie posiadali stosownych legitymacji.
W agencji miały miejsce sytuacje zatrudniania w charakterze pracownika ochrony osoby, które w dacie podpisania umowy nie miały ukończonego 18. roku życia. Kontrolerzy stwierdzili też dopuszczanie do wykorzystywania przez pracowników ochrony prywatnych urządzeń - środków przymusu bezpośredniego - informuje ministerstwo.
Raport z kontroli zostanie przekazany prokuraturze, która ustali, czy impreza została prawidłowo zabezpieczona.