Muzyka rapowa od kilku lat skutecznie wypycha z list przebojów bardziej tradycyjnie rozumiany "pop", a trend też dotarł również do Polski. Raperzy dawno przestali być kojarzeni z "podziemiem" i tekstami o trudnym dzieciństwie czy szeroko pojmowanej biedzie, zamiast tego są majętnymi idolami nastolatek, epatującymi wystawnym stylem życia w mediach społecznościowych.
Problemy z jakimi się borykają to nieodbierająca telefonu dziewczyna, dziwne urządzenia badające oczy czy popularność utrudniająca podróżowanie komunikacją miejską.
Jednym z bardziej popularnych raperów w Polsce jest ReTo, często współpracujący z Quebonafide. Idol młodzieży miał w piątek zagrać koncert w Bydgoszczy. Mimo że pojawił się na miejscu, zdecydował się opuścić lokal bez zaprezntowania na scenie swojego talentu. Portal glamrap.pl opublikował nagranie, na którym wściekli fani nie zostawiają na raperze suchej nitki.
Ma w d*pie swoich fanów. Tą Audicą co jeździ, to jeździ za wasze pieniądze. Jest komercyjną osobą i tyle. Sprzedał się dla pieniędzy. Jaki szacunek ma dla fanów? Uciekł do góry i nawet nie ma jaj, żeby stanąć przed wami i powiedzieć, że nie ma ochoty dla was zaśpiewać.
Uciekł jak szczur górnym wyjściem. Powiedziałem do niego, błagam cię wyjdź, zrób swoje, bo fani przyjechali z daleka. Naprawdę olał to, k*rwa gwiazda. Powiedział, że nie jest Dixonem, nie jest Rychu Peja.
Te małe dzieciaczki z mamami przyszły na niego, i gdzie on jest? Nachlał się, nażarł się za darmo i spi*rdolił - słyszymy na nagraniu.
Głos w sprawie szybko zabrał organizator koncertu, którego przedstawiciel stwierdził, że zachowanie rapera było spowodowane ich niedopatrzeniem.
Chcemy bardzo Państwa przeprosić za zaistniałą sytuację! Ale również chcemy oświadczyć, iż nie jest to winą Reto, wbrew wszystkim pomówieniom całą winę ponosimy my jako organizatorzy oraz klub! Prosimy o zrozumienie, a tym bardziej zrozumienie ReTo, który nic nie zawinił a zebrał największe „baty”. Mamy nadzieję, że są Państwo ludźmi i choć w małej części będą się Państwo starali nas zrozumieć. Też jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy. Jeszcze raz przypominamy, że artysta nie ponosi żadnej odpowiedzialności, za zaistniałą sytuację i jest on w pełni bez winy. Jest to tylko nasz błąd - można przeczytać w oświadczeniu.
Inaczej widział to jednak właściciel klubu, w którym koncerty, bez większych problemów, odbywają się regularnie:
Przykro nam bardzo, ale ReTo stwierdził, że bydgoszczanie nie są godni, by go słuchać. Organizatorzy przekładają koncert na inny termin.
W niedzielę do sprawy odniósł się wreszcie główny zainteresowany, który na Instagramie zasugerował, że koncert nie mógł się odbyć przez wzgląd na niedopatrzenia techniczne i kwestie bezpieczeństwa.
Skoro miejsce, w którym ma się odbyć koncert, nie jest na czas trwania imprezy do tego przystosowane, wliczając w to chociażby istotne braki w deklarowanym wyposażeniu sprzętowym, jak i zaniedbanie warunków panujących wewnątrz na tyle, by cała impreza mogła przebiec bezpiecznie zarówno dla publiczności zgromadzonej w klubie, jak i występujących, zmuszony byłem do takiej decyzji. Organizator wydarzenia przyznał, że wina leży po jego stronie i wynika to z niedopilnowania sprawy na miejscu.
Gramy mnóstwo koncertów w całej Polsce, mając bardzo dobrą opinię wśród organizujących jak i fanów, którzy wiedzą, jak dużo dla mnie znaczą i jak dużo serca wkładam w każdy występ na żywo. Jeśli koncert się nie odbywa, to na pewno nie przez brak owoców czy drinka z palemką - wyjaśnił.
W międzyczasie zdążył się wypowiedzieć współorganizator odpowiedzialny za problematyczną stronę techniczą.
Kolega Igor miał zjawić się na prywatnej próbie o godzinie 18. Odwołałem inne supporty na godzinę poźniej. Kolega ReTo się nie zjawił. Wykonawca, jak sam o sobie mówi, zjawił się w klubie praktycznie w czasie wykonania swojego koncertu (o ile się nie spóźnił). Klub Infinity nie jest niczemu winien, jak wielu myśli. Właściciel klubu na tę okazję wynajął firme akustyczną, żeby podołać wymaganiom naszej gwiazdeczki. Artysta i jego hypeman trzymali się zdania, że nie ma odsłuchów, trwało to około godzinę.
Po sprawdzenu z Djem klubowym oraz Djem Reto okazało się, że jednak są odsłuchy, nagle koledze Igorowi nie podobała się scena. Grał tam Peja, Kaen i wielu wielu innych, ale Reto jak sam powiedzial: "Peja? Kogo ty do mnie porównujesz, człowieku". ReTo powiedział, że nie zagra i koniec. Po czym wyszedł z klubu tylnym wyjściem. Powtarzam, klub Infinity nie zawinił, wszystko było profesjonalnie przygotowane przez właścicieli oraz obsługę imprezy. Zawiniło to, że „gwiazda” nie przybyła na próbę. Próby są od tego, żeby wszystko dopracować na 100% - czytamy w oświadczeniu na Facebooku*. *
Myślicie, że powinien pojechać w trasę ze Smolastym?