Pod koniec lipca ubiegłego roku Polską wstrząsnęła wiadomość o śmierci Kory. Wybitna artystka przegrała kilkuletnią walkę z nowotworem. Wokalistka pozostawiła w żałobie fanów i bliskich, którzy do dziś nie mogą pogodzić się ze stratą.
Mąż Kory, Kamil Sipowicz, udzielił kilku poruszających wywiadów, w których opowiedział, jak wyglądały ostatnie tygodnie życia artystki. Wspominał, że gdy nastąpiły przerzuty do mózgu, gwiazda zachowywała się nieobliczalnie. Niszczyła rzeczy w domu i wszczynała awantury, przewracała się, a w końcu przestała chodzić i mówić. Sipowicz jest przekonany, że teraz Kora czuwa na nim z zaświatów.
Przypomnijmy: Kamil Sipowicz wspomina Korę w trudnym wywiadzie: "Przeszła piekło, a ja z nią. Nie mogłem sobie pozwolić, że zacznę płakać"
Najnowszego wywiadu Kamil udzielił reporterowi Uwagi, którego zaprosił do wiejskiego domu na Roztoczu, w którym spędził z Korą ostatnie chwile jej życia.
Spędziliśmy tu ostatnie pięć lat. W tym domu pięknie było żyć, ale pięknie też umierać (...) stworzyliśmy sobie tutaj taki miniraj, a teraz w tym miniraju został tylko Adam - powiedział. Bardzo silnie odczuwam brak Kory w życiu codziennym. Bez przerwy natrafiam na pamiątki. Wszystko mi się kojarzy (...). Dopiero teraz to wszystko do mnie dociera.
Sipowicz wspomina, że pod koniec życia Kora była bardzo aktywna artystycznie, jakby chciała po sobie pozostawić jak najwięcej "pięknych śladów". Kamil wyznaje też, że miała trudny charakter, ale to też mu w niej imponowało.
Była kobietą z krwi i kości. Miała ogromny temperament. Uważała, że jej zdanie jest najważniejsze. Zachowywała się jak królowa, nie była demokratką w życiu codziennym. Miała swój dwór, a ja byłem księciem małżonkiem, nie jest to najlepsza pozycja, ale trzeba ją mężnie znosić. To nie była idylla, nie przetrwalibyśmy 40 lat. Były spięcia, kłótnie, awantury. Były różne dramatyczne sytuacje. Może zostaną kiedyś opowiedziane. Zawsze się intensywnie kochaliśmy, zawsze jak się rozstawaliśmy i witaliśmy się potem, to było święto - opowiada.
W reportażu pojawiła się też Magdalena Środa, przyjaciółka Kory.
Strasznie mi brak takich podstawowych rzeczy. Do dzisiaj mam ochotę chwycić rano za telefon (...). Ta końcówka była niesłychanie szybka i łagodna. Na pewno czuła tę atmosferę. Ta atmosfera była według mnie absolutnie rewelacyjna. Gdy przyjechałam, ona właściwie już nie mówiła. Łapałyśmy się za ręce. To był ten moment, na który ona czekała i ja czekałam - przyznała profesor.
Sipowicz opowiedział o szczegółach śmierci Kory.
Tu było to łoże boleści i śmierci, wisiała taka... do podnoszenia się i Kora się podnosiła - wskazał. Kora pięknie żyła i pięknie umarła. Zrobiła to godnie, pięknie, w otoczeniu przyjaciół, rodziny. Był ostatni oddech… byłem przy tym. Wszystkie zwierzęta tu leżały. Wszystkie koty, Ramona leżała na Korze do końca... Później szedł tędy pochód ze świecami, świece były postawione na całej drodze. Odprowadziliśmy Korę aż do samej bramy za karawanem. Wcześniej było zaćmienie księżyca i ognisko.