Doda i Emil Stępień są co prawda małżeństwem dopiero niecały rok, jednak ich relacja i wspólne interesy od początku wzbudzały ogromne kontrowersje. Nie chodzi tym razem o intymne szczegóły relacji czy plany dotyczące macierzyństwa, a o liczne problemy z prawem, od których nie udało się ustrzec ani piosenkarce, ani jej mężowi. Jeszcze nie tak dawno media żyły sądową batalią piosenkarki z jej byłym partnerem, Emilem Haidarem. W międzyczasie Emil był zatrzymywany w sprawie szantażu oraz został złapany z kokainą. Dodatkowo trudno nie odnieść wrażenia, że od jakiegoś czasu Doda usilnie stara się naprawić swój wizerunek, między innymi walcząc z hejtem w ramach koncertu Artyści przeciw nienawiści.
Mimo usilnych starań, aby odrobinę oczyścić atmosferę wokół swojego związku, Doda i Emil najwyraźniej kolejny raz wpadli w poważne tarapaty. Jak donosi _**Puls Biznesu**_, tym razem prowadzona przez nich spółka Ent One Investments została oskarżona o oszustwo. Wszystko z powodu finansowych zobowiązań Emila wobec inwestorów filmu _**Pitbull. Ostatni Pies**_, z którymi podobno do tej pory nie rozliczył się z zysków z produkcji. Zniecierpliwieni inwestorzy, których pieniądze pochłonęła produkcja obrazu, zdecydowali się złożyć w sądach pozwy cywilne oraz zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Powodem ich decyzji miały być podobno dwie sprzeczne wersje wydarzeń w sprawie zysków z filmu, którymi raczył odpowiednio poprzednich i nowych inwestorów. W rozmowach z dotychczasowymi biznesmen miał podobno twierdzić, że produkcja nie była rentowna i przyniosła straty, jednak taka kolej rzeczy nie przeszkadzała mu w zapraszaniu do współpracy kolejnych osób, przed którymi chwalił się zyskami z tego samego filmu... Warto pamiętać, że Pitbull. Ostatni Pies cieszył się sporym zainteresowaniem widzów i obejrzało go ponad milion widzów, stąd wersja o tym, że produkcja przyniosła straty może być faktycznie dość zaskakująca.
Zdaniem _**Pulsu Biznesu**_ niektóre zawiadomienia, które trafiły już w ręce prokuratury sugerują, że spółka Dody i Emila może działać podobnie do piramidy finansowej. Podejrzenia inwestorów są podobno nie tylko skutkiem braku rozliczeń, lecz także zachęcaniem przez spółkę do wkładania pieniędzy w kolejne projekty zamiast ich wypłacania. Mieliby w ten sposób uzyskać także lepsze warunki inwestycji. Sam Emil Stępień w rozmowie z dziennikiem przekonuje, że nie ma problemów finansowych, a podejrzenia inwestorów są bezpodstawne.
_**Twierdzenia o jakiejś piramidzie finansowej to jedna wielka bzdura**_. Żadnej dziury budżetowej nie mam. Przeciwnie - sytuacja spółki jest bardzo dobra, o czym świadczy to, że równolegle realizujemy dwa filmy - przekonuje rozmówcę mąż Dody w rozmowie z dziennikarzem Pulsu Biznesu.
Prawdziwość jego słów już wkrótce będzie próbowała potwierdzić prokuratura. Wygląda na to, że to nie koniec sądowych perypetii Emila... Współczujecie?
