W sobotę wieczorem w łódzkiej Atlas Arenie doszło do wydarzenia z pogranicza show biznesu, sportów walki i patologii. Na gali Fame MMA3 spotkały się bowiem Marta Linkiewicz i Esmeralda Godlewska. Walka wieczoru nie trwała jednak długo, bo Esmeralda została znokautowana zaledwie po minucie okładania rękawicami przez Linkiewicz.
Po starciu zadowolona Linkiewicz zaprosiła wszystkich na afterparty, a gdy emocje opadły, stwierdziła, że starcie z Esmeraldą przypominało jej przygotowania do niedzielnego obiadu i tłuczenie mięsa.
Swój komentarz do sytuacji postanowiła wydać także Esmeralda, która po walce pokusiła się o krótką transmisję live na Instagramie. Z nieco obitą twarzą stwierdziła, że gdyby sędzia nie przerwał walki, to z pewnością jej losy potoczyłyby się inaczej:
Jestem tak wściekła na siebie, oczywiście gratuluję Marcie wygranej, ale uważam, że sędzia zrobił błąd. Odwróciłam się po to, aby wstać i nie uważam, że bicie mnie w tył głowy było dozwolone - powiedziała. Za szybko się to skończyło, bo miałam siłę i energię walczyć dalej, no trudno.
Okazuje się, że patocelebrytki pozostają w dobrych stosunkach, chociaż Godlewska chętnie zrewanżuje się w kolejnej walce:
Pogodziłyśmy się z Martą, więc nie będę już na nią nic gadała, ale uważam, że nikt nie powinien walić mnie w tył głowy. Dobra, idę się napić kielona - powiedziała, za chwilę dodając: Mam nadzieję, że będę miała się okazję zrewanżować. Jestem z siebie dumna, że zawalczyłam z dużo cięższą przeciwniczką. Chciałam się podnieść, nie wiem, dlaczego walka została przerwana, ciosy mnie nie bolały. Ja chciałam dalej...
Potem Esmeralda pokazała jeszcze przygotowania do afterparty, które spędziła między innymi w towarzystwie... Trybsona. Najsłynniejszy uczestnik Warsaw Shore, który też walczy w MMA, wziął stronę Godlewskiej i zwalił winę na sędziego.
A wy komu kibicowaliście w tym starciu tytanów?