Niebawem minie 11 lat odkąd Marcin Kwaśny i Diana Kołakowska pobrali się w Białowieży. Jeszcze stosunkowo niedawno aktor wychwalał żonę, twierdząc, że wytrzymuje z nim głównie ze względu na święty sakrament małżeństwa.
Diana wytrzymała ze mną, kiedy byłem zagubiony - opowiadał wówczas na łamach Dobrego Tygodnia. Jestem jej za to ogromnie wdzięczny. Sakrament małżeństwa działa, ślub kościelny, wzięty z powodu tradycji, był nam bardzo potrzebny.
Niestety, po 10 latach małżeństwa Diana najwyraźniej doszła do wniosku, że ma już dość małżeńskich problemów, bowiem w zeszłe wakacje do mediów przedostała się wiadomość o rozwodzie pary.
W rezultacie od kilku miesięcy małżonkowie regularnie spotykają się w sądzie. Początkowo termin rozprawy został wyznaczony na koniec września ubiegłego roku, jednak gdy Kwaśny zorientował się, że żona wnioskuje o rozwód z orzeczeniem jego winy, wystąpił o przełożenie terminu. Potem przekładał go jeszcze kilka razy. Choć para nie doczekała się potomstwa, orzeczenie o winie małżonka umożliwiłoby Dianie ubieganie się o alimenty dla siebie i to ponoć najbardziej martwi aktora.
Okazuje się, że zgoła inne zdanie w temacie ma osoba z otoczenia pary:
Diana jest czynnym zawodowo architektem, niezależnym finansowo i chyba musiałaby zrezygnować z etatu i swojej działalności, żeby otrzymywać jakiekolwiek alimenty od średnio zarabiającego aktora - tłumaczy Pomponikowi i dodaje:
Kołakowska zaproponowała rozstanie za porozumieniem stron, tak aby wszystko zakończyło się na jednej rozprawie. Nie doszli jednak do porozumienia w kwestii podziału majątku, dlatego złożyła pozew z orzeczeniem o jego winie i wynajęła dobrego adwokata. Ponownie zaczęły się rozmowy i kiedy doszło do finalizowania finansowych porozumień, Kwaśny wycofał się dwa tygodnie przed pierwszą rozprawą. Albo żal mu było dzielić się tak szybko majątkiem (zwłaszcza że stracił pracę w Teatrze Polskim), albo zależało mu na medialnym szumie.
Znajoma zwaśnionej pary twierdzi, że zdecydowała się zabrać głos w sprawie, bowiem ktoś w końcu powinien przedstawić prawdę:
Nie mogę słuchać, jak Kwaśny wykorzystuje swoje nawrócenie do osobistego lansu w mediach i w swoich tzw. świadectwach mówi półprawdy i pomija bardzo niewygodne elementy swojego życia, opowiadając np. tylko o jednym uzależnieniu - tłumaczy.
Myślicie, że to dopiero początek publicznego prania brudów?