Kariera Natalii Siwiec rozpoczęła się w 2012 roku podczas meczu otwarcia Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Przygotowana przez ambitnego partnera, Mariusza Raduszewskiego, siedziała wymalowana na trybunie Stadionu Narodowego i czekała aż operator kamery zwróci na nią uwagę. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Natalia rzeczywiście rzuciła się w oczy, zwłaszcza jej ogromne, zrobione jeszcze w Brazylii, piersi. Oczywiście, zapłacił za nie Mariusz.
Z czasem Natalia zrozumiała, że w budowaniu wizerunku warto zachować umiar. To była, jak sama przyznaje, długa droga. Jak ujawnia w rozmowie z Faktem, zawsze ciągnęło ją do luksusu, ale początkowo nie rozumiała znaczenia tego pojęcia.
Jak byłam nastolatką, to nawet nie wiedziałam, gdzie kupuje się takie marki jak Hermes, Dior czy Chanel - wspomina celebrytka. W sklepach pojawiały się podróbki, a ja myślałam, ze to oryginalne produkty. Taka torebka podróbka, która kosztowała 2 tysiące złotych była dla mnie bardzo droga i szalałam z radości, że mogę ją mieć.
Na szczęście z czasem przyzwyczaiła się do markowych rzeczy i zrozumiała, że przesada jest jednak w złym tonie. Jednak, jak ujawnia, w międzyczasie gdzieś zatraciła tamtą dziecięcą radość.
Teraz kolejne markowe torebki i buty już mnie tak nie cieszą - wyznaje z goryczą. Po prostu je kupuję, żeby pasowały do stylizacji.
_
_