Życie uczuciowe Anny Wendzikowskiej jest równie skomplikowane, jak szukanie w sieci zaginionego odcinka Ugotowanych, w którym dziennikarka popisała się niezwykle ognistym temperamentem i kompletnym brakiem cierpliwości do słodkich ziemniaków. Celebrytce nie udało się zbudować trwałego związku z ojcem swojego pierwszego dziecka. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ten scenariusz powtórzy się z Janem Bazylem, któremu również urodziła córeczkę.
Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie w ostatnim tygodniu, kiedy to Anna opublikowała zdjęcie z jednego ze swoich licznych wyjazdów urlopowych w czułych objęciach ukochanego. Miała to być odpowiedź na ciągłe zapytania fanek o to, kto stoi za obiektywem aparatu, za pomocą którego Wendzikowska skrzętnie relacjonowała niemal każdą minutę swojego pobytu na Bahamach.
Dziennikarka wróciła już do kraju i wygląda na to, że wspólny wyjazd był dokładnie tym, czego potrzebowała jej relacja z Janem Bazylem, aby odbić się od dna. Chcąc najwyraźniej rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące swojego związku, Ania opublikowała na Instagramie zdjęcie z Bazylem oraz dwiema córeczkami, które podpisała: "Rodzinka". W jej relacji znajdziemy też fotografie, żegnanie partnera z dziećmi, gdy ten wychodzi do pracy.