Odkąd Meghan Markle pojawiła się na brytyjskim dworze, budzi spore kontrowersje, a jej osoba cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem mediów. Normą są już przypadki, gdy aktorka nie przestrzega królewskiej etykiety, czy zupełnie nic nie robi sobie z zasad panujących w rodzinie jej męża. Amerykanka spotkała się z krytyką również ostatnio, gdy nie dopuściła mediów do chrztu swojego pierworodnego synka.
Okazuje się, że Meghan kolejny raz podpadła fanom royalsów. Jak donosi The Sun sąsiedzi Sussexów nie mogą z nimi… rozmawiać. Zakazane jest podobno wypowiedzenie zwykłego "dzień dobry". Według brytyjskiego dziennika, świeżo upieczeni rodzice pragną spokoju i prywatności, co mają utrudniać im serdeczności i codzienne rady mieszkańców Frogmore Cottage. Przedstawiciel Meghan i Harry’ego poinformował nie tylko mieszkańców, ale i pracowników rodziny królewskiej, że książęca para nie życzy sobie zbytniego spoufalania. Zalecono, by nie prosić o pokazanie syna podczas codziennych spacerów oraz poproszono o ty, by nie nawiązywać zbędnych rozmów. Okoliczni mieszkańcy mają też zachować wstrzemięźliwość od oferowania pomocy w opiece nad Archim, a nawet głaskania książęcych pupili.
To niewiarygodne. Nigdy czegoś podobnego nie słyszeliśmy. Każdy, kto mieszka w pobliżu królewskich posiadłości, doskonale wie, jak się zachowywać. Nikt nie musi nam tego wyjaśniać. Królowa zawsze cieszy się z tego, że poddani chcą się z nią przywitać - skomentował całą sytuację jeden z mieszkańców, który nie krył swojego oburzenia.
Oświadczenie wystosowane do sąsiadów i personelu wydał ostatnio jeden z urzędników rodziny królewskiej. Niestety, wciąż nie wiadomo, w jaki sposób mieliby być karani ci, którzy nie zastosują się do próśb.