Choć trudno w to uwierzyć, Marta Linkiewicz wyrosła na jedną z najpotężniejszych osobowości w polskim Internecie. W ostatnim czasie aspirująca celebrytka z "patoinfluencerki" próbuje przeobrazić się w "tradycyjną" influencerkę, nie znaczy to jednak, że 22-latka skończyła z wywoływaniem skandali.
W środę wieczorem znana skandalistka wdała się w kolejny medialny konflikt, którym po raz kolejny podzieliła internautów. Okazuje się, że prowodyrem awantury miał być komentator sportowy Żelisław Żyżyński, który siedząc w pociągu przypadkiem podsłuchał, jak siedząca obok "Martusia" rozmawiała z przyjaciółką. Całą wymianę zdań mężczyzna streścił w kilku tweetach, które na bieżąco publikował na swoim profilu, otwarcie szydząc z warszawianki.
Obok mnie w pociągu dwie chyba instagramerki - napisał Żyżyński. C**j, j*******y fotkę, p********ć p*********w, k****a, niech s********a z taką ofertą. Tak trzeba żyć? Zaraz wyjdę z Warsa, ale to jest piękne: Warszawaka c*****a za wszystko zapłaci, w******y pościk z impry i jest zabawa. Przepraszam za spam, ale takiego języka, jak dwie dziewczyny obok mnie w pociągu, nie używam nawet nawalony przy pokerze. Przecinki zdarzają mi się częściej. Znają Godlewskie, jutro się widzą! Butki za trzy i pół tysia, Witkac, c**j miałam nie wziąć? Niech s**********ą, mój chajs. Ps. Wyglądam jak blachara po solaris. D******i i koks, to nasza muza... Nigdzie życia nie poznasz, jak w Warsie.
Ponoć w pewnym momencie Żelisław nie wytrzymał i otwarcie skrytykował Martę, ganiąc ją publicznie za jej zachowanie. Następnego dnia Linkiewicz odniosła się do całej sytuacji na swoim InstaStory, przedstawiając fanom całe zajście ze swojej perpektywy. Okazuje się, że Żyżyński przez całą drogę miał być w stanie wskazującym, a jego atak na Martę - efektem "paranoi alkoholowej". Linkimaster nie byłaby sobą, gdyby nie "urozmaiciła" swojej wypowiedzi wiązanką soczystych przekleństw.
Ja jestem do tego przyzwyczajona, że ktoś nazywa mnie patologią, ale ja mam w to wy*****e. Jest taki pan, który jest komentatorem sportowym... Zobaczcie, jacy ludzie pracują w telewizji... nazywa się Żulisław Żyszyński. Jechałam wczoraj Pendolino z Anią do Warszawy, poszłyśmy do Warsa i obok nas siedział pan, który był ewidentnie na*********y jak świnia, łoił browara za browarem, to browary mu leciały, no ale wy*****e, na*****a świnia.
Miałabym wy****e w jakiegoś na*******o oblecha, gdyby nie fakt, że w trakcie swojej na*****ej jazdy komentował moje zachowanie na swoim Twitterze, a wiecie co się działo. Ten pan tak się n*********ł, że odbijał się od ściany do ściany, nie podciągnął sobie spodni, kiedy wyszedł z kibla, wisiał mu jego n******y bęben. Eeeee i k****a w pewnym momencie s********ł się na ziemię, zachlany prosiak. I kiedy zwróciłam mu uwagę, że jest po*********y i mógł wychlać więcej i tyle mam do powiedzenia. Czemu taki c**l ma czelność mnie komentować.