Britney Spears przechodzi ostatnio naprawdę trudny czas. Po załamaniu nerwowym i pobycie w ośrodku zamkniętym, gwiazda wróciła do doglądania swojego Instagrama. Dziwne posty zdaniem niektórych sugerują, że piosenkarka nie wróciła jeszcze w pełni do zdrowia. Niedawno oskarżała paparazzi, że celowo ją pogrubiają oraz chwaliła się wyretuszowanymi fotografiami.
Wokalistka kolejny raz musiała zmierzyć się z lawiną krytyki internatów. Burza na jej profilu wybuchła po tym, jak zamieściła zdjęcie szpilek od Loubotina, wartych, bagatela, sześć tysięcy dolarów. Z dumą przyznała, że nigdy nie założyła luksusowego obuwia i potraktowała go bardziej jak eksponat muzealny niż element garderoby.
Komentujący zarzucili jej epatowanie luksusem, próżność oraz bezmyślne, hedonistyczne podejście do życia. Spears najwyraźniej poczuła się dotknięta mocnymi słowami internautów i po kilku dniach po opublikowaniu kontrowersyjnego wpisu, zamieściła w sieci niepokojące oświadczenie.
Gwiazda przyznała, że czuje się samotna i poruszona nagonką, którą zorganizowali hejterzy:
Życie w Los Angeles to podróż. Czasem może być samotna. Nigdy nie wiesz, komu zaufać, niektórzy ludzie mogą być fałszywi. Mam bardzo mało przyjaciół i po prostu robię to, co mnie cieszy. Czasami mam złamane serce, kiedy widzę komentarze pod moimi postami. [...] Niech sprytni hejterzy robią to, co umieją najlepiej... hejtują - czytamy we wpisie.
W trudnych chwilach wspiera ją ukochany Sam Asghari:
Zwycięzcy nie hejtują, nie znęcają się. Tylko przegrani (hejterzy) to robą, bo nie mają tego, co ty masz (to znaczy najlepszego serca na świecie) - napisał pod oświadczeniem piosenkarki.