W ubiegłym tygodniu na antenie TVN zadebiutował nowy program, zatytułowany _**Starsza pani musi fiknąć.**_ Jego formuła jest bardzo prosta, gwiazdy zabierają swoje mamy na egzotyczne wycieczki w odległe zakątki świata, gdzie muszą jednak stawić czoła ekstremalnym zadaniom. W premierowym odcinku nowego formatu wystąpili Dawid Kwiatkowski i jego mama Agnieszka. Oprócz jazdy na snowboardzie i pływania z rekinami mogliśmy również poznać wzruszającą historię walki mamy Dawida z alkoholizmem.
Zobacz:"Starsza pani musi fiknąć": Trudne wyznanie Dawida Kwiatkowskiego: "Mama była pijana każdego dnia"
W tym tygodniu w programie udział wzięli Andrzej Piaseczny i jego 81-letnie mama Alicja. Wokalista postanowił dokładnie zaplanować wyprawę do Namibii. Szczegóły trzymał ponoć w ścisłej tajemnicy, chciał bowiem by to była dla jego mamy przygoda życia.
Pani Alicja stosunkowo szybko zorientowała się, że znajdują się pod obserwacją kamer, syn jednak wcześniej wytłumaczył jej, jak ma się zachowywać.
Andrzej mi opowiadał, że jak panowie nagrywacie, to żebym nie patrzyła w kamerę, tylko na kogoś, kto ze mną rozmawia czy gdzieś w bok i ja starałam się to robić, ale oczy czasem mi gdzieś uciekały.
Pani Alicja zdecydowała się na wyprawę mimo opinii swoich koleżanek, które stanowczo odradzały jej wycieczkę. Wokalista jest jednak pewien, że po obejrzeniu odcinka z ich udziałem, będą jedynie jej zazdrościć. Zresztą kobieta zapewniła, że wiek nie stanowi dla niej żadnej przeszkody.
Ja mam apetyt na życie, absolutnie nie czuje się stara - przyznała 81-latka.
W odcinku od samego początku nie brakowało zabawnych incydentów. Gdy kobieta powiedziała swojemu synowi, że go kocha, ten poprosił o powtórzenie. Pani Alicja przyznała, że dopóki będzie żyła, zamierza nieustannie podkreślać swoją miłość do syna.
Jak będę żyła, to będę to powtarzać 100 razy i 110 - zapewniała.
Na to Andrzej z rozbrajającą szczerością ostrzegł matkę.
Tutaj nie można odejść, transport ciała jest zbyt drogi - zażartował.
Ale to by było na koszt firmy - dodała rozbawiona pani Alicja.
Na początku wycieczki bohaterowie spotkali się z plemieniem Himba, które nazywa się ostatnim plemieniem tradycyjnej Afryki. Mieszkańcy wioski przywitali Andrzeja i jego mamę śpiewem i oklaskami, co niezwykle spodobało się kobiecie. Zapoznali również gości ze swoimi zwyczajami, a niektóre z nich niezwykle zadziwiły panią Alicję.
Zabierając mamę do afrykańskiej wioski, chciałem jej pokazać trochę innego życia. Świata, który istnieje obok nas i w którym żyje się tak jak tysiące lat temu. Chyba nie widziałem jej bardziej zdziwionej nigdy - wyznał Andrzej.
W tym całym szaleństwie pani Alicja nie zapomniała jednak o macierzyńskim instynkcie i z troską przypominała synowi o odpowiednim nakryciu głowy i piciu wody. To akurat lekko zirytowało Andrzeja.
Mamo ostatni raz ci mówię przed awanturą, jestem dorosłym facetem, ostatni raz Ci grzecznie zwracam uwagę.
Podczas kolacji Andrzej postanowił zrobić mamie niespodziankę. Przed podróżą odnalazł notes, w którym jego matka spisała losy całej ich rodziny i zdecydował się wydać jej opowieść w formie książki. Kobieta szybko rozpoznała czytane przez syna historie i nie kryła wzruszenia. __
Andrzejku mój syneczku najdroższy, zrobiłeś mi taką frajdę. - mówiła przez łzy. - Nie wiem, czy na świecie jest takie dziecko, które się tak dobrze opiekuje swoją mamą, jak Andrzej. To najlepszy prezent, jaki dostałam w życiu - wyznała.
Rodzina jest dla mnie ważna, bo rodzina to miłość. A miłość jest najważniejsza - przyznał Piaseczny
Kolejnego dnia ich wyprawy Andrzej wpadł na pomysł, żeby część drogi pokonać za pomocą quada. Pani Alicja wspomniała, że w dzieciństwie uwielbiała przejażdżki motorem w towarzystwie wujków, wyprawa czterokołowcem nie przypadła jej jednak do gustu, a jedynie przyprawiła o ból pleców. Para szczęśliwie dotarła jednak do Spitzkoppe, nazywane kolebką ludzkości. Andrzej z pasją pokazywał mamie liczące 4000 lat malowidła skalne. Kobieta była jednak zbyt zmęczona na lekcję historii, tak więc w ramach przerwy postanowili zrobić sobie piknik, na który Andrzej przyniósł ze sobą... strusie jajo.
Następnego dnia wycieczki Piaseczny znalazł mamie nieco wygodniejszy środek transportu, którym okazał się helikopter.
No wyglądasz jak rasowa pilotka - chwalił matkę artysta.
Lecący z nimi pilot pozwolił nawet pani Alicji na chwilę przejąć stery, co spodobało jej się na tyle, że zaczęła marzyć o własnej awionetce. Po godzinie lotu bohaterowie odcinka wylądowali w parku przyrodniczym. Mama Andrzeja przez całe życie uczyła biologii, syn uznał więc, że należy jej pokazać lokalną faunę. Największą atrakcją było oczywiście podziwianie lwów. Artysta przy okazji podkreślił, że jego zdaniem nigdy nie jest za późno, żeby spełniać marzenia.
Warto jest odbyć podróż życia, kiedy się ma 81 lat. Mało tego, dopóki to jest możliwe i pozwalają na to siły witalne, to nie ma takiego wieku, który powodowałby, że człowiek ma usiąść w fotelu i czekać na koniec.
Pod koniec wyprawy Andrzej Piaseczny zabrał mamę na prawdziwe afrykańskie safari. W pustynnej scenerii zaplanował dla niej również uroczystą kolację. Podczas rozmowy poświęcili chwilę na wspomnienie zmarłego ojca Andrzeja i męża pani Alicji.
_Wszystkich nas czeka ten sam los, więc trzeba podsycać w sobie płomień życia. I to jest główna myśl, która przywiodła nas do Afryki._
Właśnie tymi słowami Andrzej Piaseczny zakończył wycieczkę po Namibii z mamą Alicją.