Iza Miko jako 15-letnia dziewczyna wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Początkowo miała realizować karierę tancerki, jednak kontuzja uniemożliwiła jej kontynuowanie i Miko zajęła się aktorstwem.
Prowadzona raz z mniejszym, raz z większym powodzeniem kariera Izy spowodowała, że aktorka odkładała plany rodzicielskie na później. Dziś 38-latka zapragnęła mieć dziecko i w tym celu postanowiła poddać się procedurze zamrażania jajeczek. W Dzień Dobry TVN opowiedziała o swojej decyzji:
Prawdopodobnie dla mnie byłoby za późno w przyszłym roku, bo okazało się że mój poziom AMH jest bardzo niski. To jest ilość jajeczek, które mamy jeszcze. Ja o tym nie wiedziałam. To jest genetyczne. Ja się dowiedziałam, że mój poziom jest 0,2, czyli już niepłodność generalnie i powiedziano mi, że jestem w stanie próbować zamrozić jajeczka. Generalnie to było siedem miesięcy mojego życia, zrobiłam sobie 500 zastrzyków w brzuch - zwierzyła się Miko.
Mówię o tym, bo o niepłodności mało się mówi. Ludzie myślą, że to jest coś nie tak, jak mają problem z zajściem w ciążę, może z tym seksem coś nie tak robią. A największym problemem, jeśli chodzi o zajście w ciążę jest stres. Chcę, żeby kobiety wiedziały, na czym to polega, żeby nie było wokół tego sensacji. To jest medyczna rzecz, im więcej kobiet będzie o tym mówić, tym będą się mniej zestresowane czuły i te kobiety, które nie potrzebują pomocy, a są po prostu zestresowane, to normalnie zajdą w ciążę. Ja tak uważam - dodaje.
Iza zaznaczyła też, że konsternacja, którą temat niepłodności wciąż wywołuje wśród Polaków połączona z krytykowaniem innowacyjnych metod jest dla niej niezrozumiała:
Jesteśmy krajem duchowym, tak bardzo odbijamy się do tego, co Jezus uczył, a co przyjeżdżam do Polski, to jest aż mi wstyd. Chcę, żeby te wszystkie wartości powróciły i żeby ludzie się nie dzielili na prawo i lewo - podkreśliła.