Jarosław Jakimowicz najlepsza lata swojej kariery ma już za sobą. Dziś kojarzy się głównie zżenującymi chałturami i związkiem z Jolą Rutowicz.
Jakimowicz nie przestaje jednak mieć parcia na szkło. Trzecioligowy celebryta funkcjonuje teraz w "mediach prawicowych" jako strażnik tradycyjnych wartości.
To nie koniec. 50-latek właśnie wydał swoją autobiografię. W czwartek w jednej z sieci księgarni odbyło się spotkanie autorskie. Jak donoszą nasi informatorzy było na nim około 30 osób, w tym 10 z wydawnictwa. Trzeba przyznać, że to i tak imponujący wynik - o 30 osób więcej niż na słynnym spotkaniu z Anna Powierzą…
Przypomnijmy: Czesia z "Klanu" na dnie. ZERO FANÓW!
Do napisania książki zachęciła Jarosława… Katarzyna Bonda. Pisarka miała stwierdzić, że życie Jarka jest na tyle barwne, że powinien nakręcić o nim film, czy chociaż napisać książkę.
Jakimowicz uległ sugestiom i opisał swoje życie w książce o wiele mówiącym tytule Życie jak film.
50-latek wspomina czasy Big Brothera. Okazuje się, że związek z Jolą był ustawką, na którą Jarek zgodził się po rozmowie z żoną. Producenci chcieli podbić oglądalność produkcji. Jakimowicz za zrobienie z siebie pośmiewiska przed kamerami zainkasował 150 tysięcy złotych i dwa zegarki. Jeden z nich oddał wspaniałomyślnie Rutowicz.
W autobiografii czytamy też o bujnej młodości Jarka. Właściwie większość tych historii nie powinna ujrzeć światła dziennego, Jarek jednak z jakiegoś powodu postanowił je upublicznić.
Przebrzmiały celebryta przyznaje się do różnych dziwnych rzeczy. Opisuje m.in. jak udawał geja w klubie gejowskim albo jak prawie kupił 12-letnią dziewczynkę, szukając sobie żony w Berlinie. Niestety, niektóre wspomnienia budzą nie tylko politowanie czy śmiech, ale też budzą grozę.
Jarek wspomina z rozrzewnieniem jak za młodu... poszedł okradać żydowskie groby.
Jakimowicz nie uważa się za hienę, bo razem z kolegami szukali jedynie świeżych pochówków, a starsze groby zostawili w spokoju. Chłopcy już mieli rozkopać jedną z mogił, ale przyłapał ich zarządca cmentarza, który uświadomił im, że żydowskie kosztowności w grobach to tylko miejska legenda.