Rafał Zawierucha jako aktor działa już co prawda od wielu lat, jednak prawdziwy rozgłos przyniosła mu dopiero rola w produkcji Quentina Tarantino. W filmie Pewnego razu... w Hollywood wcielił się on w rolę Romana Polańskiego i miał okazję zaprezentować swoje umiejętności obok takich sław jak Leonardo DiCaprio, Brad Pitt czy Margot Robbie. Nic zatem dziwnego, że o jego udziale w produkcji mówiła cała Polska.
Dobra passa Rafała Zawieruchy wciąż trwa, a sam zainteresowany wyraźnie polubił uwagę mediów. We wtorek aktor zasiadł na kanapie w programie Kuby Wojewódzkiego, gdzie podzielił się z widzami kilkoma cennymi anegdotami. Jedną z nich było to, że przed występem u Tarantino pobierał obowiązkowe lekcje akcentu.
Razem z moim nauczycielem od akcentu analizowaliśmy zdania Polańskiego z jego wywiadów, żebym mógł powiedzieć swoją kwestię prawidłowo. Tego wymagał ode mnie Quentin - powiedział Zawierucha.
Przy okazji "król TVN-u" postanowił poruszyć temat dużej rodziny Zawieruchy, który ma aż 23 rodzeństwa. W tym miejscu warto wspomnieć, że jeden z jego braci, Grzesiek, daje właśnie popis swoich zdolności kulinarnych w obecnej edycji Masterchefa i póki co wychodzi mu to nie najgorzej.
Doliczyłem się, że masz 23 rodzeństwa. Szacun dla taty - wypalił w pewnym momencie Wojewódzki.
Niestety nie wpadło mu do głowy, że część rodzeństwa aktora jest... adoptowana. Z tego powodu Zawierucha postanowił nieco naprowadzić go na właściwy trop.
Muszę cię zmartwić, niektórzy są adoptowani. To jest moje rodzeństwo, bo moi rodzice w Kielcach założyli rodzinny dom dziecka - wyznał aktor.
Oprócz tego Rafał Zawierucha wyraźnie się rozmarzył, gdy w ich rozmowie padł temat Margot Robbie. Aktor wiele razy podkreślał, że zrobiła na nim ogromne wrażenie. Tym razem jednak nieco odpłynął i postanowił podzielić się ze światem swoim... snem.
Ostatnio miałem genialny sen. Margot miała nakręcić drugą część Legionu samobójców w Atlancie. Rano dostałem od niej SMS, że właśnie tam jest - wyznał.