Otylia Jędrzejczak przed laty odnosiła niebywałe sukcesy w pływaniu. Jest mistrzynią olimpijską, dwukrotną mistrzynią świata, pięciokrotną mistrzynią Europy na długim basenie oraz trzykrotną rekordzistką świata.
Cieniem na jej błyskotliwej karierze w 2005 roku położył się wypadek samochodowy, w wyniku którego zmarł jej 19-letni brat, Szymon. Samochód prowadziła Otylia. Prokuratura postawiła jej zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Ostatecznie sprawa zakończyła się ugodą - pływaczka została skazana na dziewięć miesięcy ograniczenia wolności i prac na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Otrzymała także zakaz prowadzenia pojazdów przez jeden rok.
Sprawa odbiła się szerokim echem w mediach. W jednej chwili z uwielbianego przez wszystkich "Motylka" Otylia Jędrzejczak stała się w oczach opinii publicznej osobą godną potępienia. Po latach Jędrzejczak postanowiła powrócić wspomnieniami do tego trudnego czasu w swojej biografii, którą zapowiadała już od kilku lat.
Przypomnijmy: Otylia: "Napiszę książkę O ŚMIERCI BRATA!"
Książka pt. Otylia. Moja historia ukaże się w sprzedaży pod koniec listopada. Fakt dotarł do jej fragmentów. Pływaczka wspomina ostatnie słowa brata i moment, gdy fani się od niej odwrócili. Wyznaje, że planowała nawet samobójstwo.
Dosłownie chwilę przed wypadkiem uniósł powieki, spojrzał na mnie i powiedział: "Pamiętaj, siostra, że bez względu na wszystko, zawsze będę cię kochał". To było ostatnie zdanie, jakie wypowiedział do mnie, i ostatnie, jakie wypowiedział w swoim życiu - pisze w autobiografii. Nie mogłam uwierzyć w nienawiść, która lała się na mnie szerokim strumieniem. Obcy ludzie pisali anonimowo w komentarzach pod artykułami, że życzą mi śmierci, nazywali morderczynią. Przez głowę pierwszy raz w życiu przeszła mi myśl, żeby ze sobą skończyć. To był jedyny moment, w którym nie umiałam dźwignąć tego kamienia na plecach. Miałam już plan, jak to zrobić.
Przy życiu trzymała ją miłość do rodziców: "Przez całe życie próbowałam podejmować racjonalne decyzje. Uznałam, że rodzice nie przeżyją śmierci drugiego dziecka".
Otylia próbowała poradzić sobie z traumą, pisząc listy do zmarłego brata. Wspomina też dzień pogrzebu.
W szpitalu napisałam długi list, który włożyłam mu do marynarki (...) Na pogrzebie nie mogłam nie tylko chodzić, ale nawet siedzieć, sanitariusz wwiózł mnie na lekko uniesionej leżance, żebym mogła pożegnać się z braciszkiem. Rodzice pytali mnie, czy na pewno chcę być przy ostatnim pożegnaniu. Wjechałam na wózku i popatrzyłam na Szymka po raz ostatni. Nie wyglądał jak on, nie tak, jak go pamiętałam. Twarz miał siną, zupełnie jak nie mój Szymon. (...) Tak bardzo chciałam pocałować mojego braciszka, ale nie mogłam się podnieść, bo miałam uszkodzony kręgosłup. (...) Przetrwałam ten pogrzeb na środkach uspokajających - pisze była sportsmenka.
Aktualnie Otylia jest szczęśliwą mężatką i mamą dwójki dzieci. Udziela się charytatywnie. Próbowała też sił w polityce.