Na krótko przed wyborami do Sejmu partia Razem wysłała do debaty telewizyjnej Adriana Zandberga, który od tej pory stał się jej medialną twarzą. Choć wizerunkowo dopiero pojawił się na ogólnopolskiej scenie politycznej, od lat był zaangażowany w polski ruch lewicowy.
Przemysław Wipler ujawnił po debacie, że Zandberg był kiedyś chłopakiem Barbary Nowackiej, liderki Zjednoczonej Lewicy.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, ani Zandberg, ani Nowacka nie chcieli jej komentować. Teraz 41-letnia Nowacka postanowiła przerwać milczenie i opowiedzieć o ich wspólnej przeszłości na łamach Dużego formatu.
Zaciekawił mnie: intelekt, wiedza, umiejętność jej używania - to mi się w ludziach podoba. Miał 18 lat, był o cztery lata młodszy, taki chłopiec jeszcze - wspomina Nowacka. Żywy, wesoły, serdecznie mnie bawił. Nie mieszkaliśmy razem. Często się spóźniał albo kłócił do upadłego, by postawić na swoim, a jak czegoś nie wiedział, to błyskotliwie wymyślał. Kiedyś dyskutował zaciekle o cytacie z Marksa, podawał numer strony i datę wydania. Po czym ze śmiechem przyznawał, że takiego wydania nigdy nie było. Ale ludzie nabierali się. Był duży, trochę nieporadny, tu coś połamał, tam przewrócił. W tym wszystkim to porządny, dobry człowiek.
Choć ich związek nie przetrwał próby czasu, trwał dosyć długo.
Rozstaliśmy się po trzech latach - powiedziała.
Para nie zerwała jednak wszelkich kontaktów, gdyż oboje pracowali w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, której rektorem jest ojciec Barbary - profesor Jerzy Paweł Nowacki, były mąż zmarłej w katastrofie smoleńskiej Izabeli Jarugi Nowackiej. Barbara pełni na uczelni funkcję kanclerza. Adrian zaś został jednym z wykładowców. Polityczka zdradza, że pomogła mu w zdobyciu tej pracy:
Adrian prowadzi tu zajęcia. Jest doktorem historii, ale żyje z informatyki. Jest zdolnym programistą. Ściągnęliśmy go tu kilka lat temu bo jest dobrym wykładowcą, a ciężko też z doktoratem z historii znaleźć pracę.