Po śmierci żony, która 14 stycznia przegrała z białaczką, Jacek Borkowski samotnie wychowuje dwoje dzieci. Jak ujawnił w wywiadach, stara się, by mimo ogromnej straty, jaką była śmierć matki, prowadziły normalne życie. Zdaniem bliskich aktora, świetnie sobie radzi. Niestety, rodzina żony, mieszkającą z Szprotawie pod Zieloną Górą, uważa, że nie jest dobrym ojcem. Matka i siostra zmarłej Magdaleny Borkowskiej złożyły w sądzie pozew o zabezpieczenie kontaktów z 12-letnią Magdą i 14-letnim Jackiem. Zdążyły już nasłać na Borkowskiego kuratora.
W rozmowie z Faktem aktor ujawnia, że nie rozumie, skąd to nagłe zainteresowanie, bo wcześniej ani babcia ani ciocia nie zamęczały dzieci swoją troską.
Widywaliśmy się rzadko, ale nasze relacje były poprawne. A teraz chcą ze mną walczyć w sądzie?! W rozmowach ze mną straszyły, że mi zabiorą dzieci - ujawnia Borkowski. Wychowywania dzieci chcą mnie uczyć osoby, które nie mają z tym do czynienia. Siostra żony nie ma potomstwa, a jej matka jest już starszą osobą. To jest absurd!
Jak niedawno przyznał aktor, siostra zmarłej żony już podjęła próbę zabezpieczenia przyszłości siostrzeńców... kradnąc z domu Borkowskiego cenną biżuterię, w tym prezenty komunijne dzieci. Aktor do tej pory ustępował rodzinie zmarłej żony, godząc się na pochowanie jej w rodzinnej Szprotawie, chociaż sam mieszka z dziećmi w podwarszawskim Radzyminie.
Teraz zapowiada jednak, że na tym koniec kompromisów. Tym bardziej, że ma już doświadczenie rodzicielskie z 34-letnią Karoliną z poprzedniego małżeństwa.
Jest dobrze wychowana i wyrosła na porządnego człowieka. Tutaj też dam radę - komentuje aktor. Nie mam 20 lat, żebym był nieodpowiedzialny. Najbardziej upokorzyło mnie, gdy zobaczyłem kuratora sądowego. To tak, jakbym był osobą o wątpliwej reputacji, że mnie ktoś tak sprawdza. Ręce opadają...
