Edward Miszczak zaliczył WPADKĘ na Gali Mistrzów Sportu. Chciał popisać się żartem: "Widzę, że nie wyszło"
Za nami Gala Mistrzów Sportu. Po raz drugi z rzędu najlepszym sportowcem w kraju została Iga Świątek. Niestety podczas uroczystości nie obyło się bez krępujących wpadek. Jedną z nich zaliczył Edward Miszczak, który napotkał na scenie pewne kłopoty techniczne. Próbował wybrnąć żartem.
W sobotę 6 stycznia odbyła się coroczna Gala Mistrzów Sportu. Był to już 89. finał Plebiscytu Przeglądu Sportowego. Podczas wydarzenia o tytuł walczyło 20 nominowanych, jednak murowaną faworytką była była Iga Świątek. Przewidywano, że o wysokie lokaty powalczą również m. in. Bartosz Zmarzlik czy Aleksander Śliwka.
Ostatecznie zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami pierwsze miejsce w notowaniu wywalczyła Iga Świątek, która drugi z rzędu została najlepszym sportowcem w Polsce. Na 2. pozycji uplasował się żużlowiec Bartosz Zmarzlik, a podium zamykał siatkarz Aleksander Śliwka. Podczas całego eventu nie zabrakło niezręcznych wpadek, a jedną z nich zaliczył Edward Miszczak, który postanowił na scenie zabłysnąć dowcipem. Niestety nie wszystko poszło po jego myśli.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miszczak o "DD TVN" i "PnŚ" i honorariach gwiazd
Gala Mistrzów Sportu 2024. Edward Miszczak zaliczył wpadkę. Na sali zapanowała niezręczna cisza
W pewnym momencie na scenie pojawił się Edward Miszczak. Dyrektor programowy telewizji Polsat zamierzał wygłosić przemówienie. Niestety na miejscu natknął się na pewne trudności, bowiem jego mikrofon był ustawiony zbyt wysoko. 68-latek postanowił obrócić całą sytuację w żart i podczas próby regulacji sprzętu Miszczak zarzucił dowcipem.
Znowu muszę walczyć z mikrofonem. Raz wyżej, raz niżej - powiedział Miszczak chcąc rozluźnić atmosferę.
Niestety publiczność nie zareagowała na żart, na sali zrobiła się grobowa cisza. Nikt także nie śpieszył pomóc Miszczakowi, który wciąż walczył z mikrofonem. Na pierwszym żarcie 68-latek jednak nie poprzestał.
Widzę, że nie wyszło - rzucił lekko speszony Miszczak.
Dopiero po tych słowach na twarzach niektórych gości pojawił się lekki uśmiech. Sam dyrektor natomiast kontynuował swoje przemówienie.