Edyta Górniak tłumaczy się z przegranego procesu o odszkodowanie za koncert, którego nie było: "Mój syn był w STANIE KRYTYCZNYM"
W rozmowie z tabloidem Edyta Górniak odniosła się do nieprawomocnego wyroku sądu w sprawie wypłacenia zadośćuczynienia za niestawienie się na koncercie w 2016 roku. Artystka wyjaśnia, że miała związane ręce. Życie jej syna było zagrożone.
W ostatni piątek media obiegła wiadomość o przegranym procesie Edyty Górniak. Zdaniem sądu artystka powinna wypłacić powodowi 83 tysiące złotych za to, że w 2016 roku nie stawiła się na organizowany przez niego koncert, którego miała być gwiazdą. Należy tu zaznaczyć, że wyrok jest nieprawomocny. Możemy więc założyć, że to jeszcze nie koniec przygód Edyty na sądowych korytarzach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Edyta Górniak jest zachwycona Viki Gabor, ale ma uwagi do jej piosenki na Eurowizje Junior
Edyta Górniak przegrała proces. Co dalej?
Wiele osób zainteresowało się jednak historią piosenkarki, szczególnie że zgodnie z wyrokiem to właśnie ona zawiniła w całej tej sytuacji. Nie wiadomo jeszcze, czy piosenkarka będzie się odwoływać od decyzji sądu. Do tej pory zgodziła się na udzielenie komentarza Pomponikowi, w ramach którego postanowiła wyjaśnić, jak kwestia organizacji felernego koncertu wyglądała z jej perspektywy. Już na wstępie Górniak podkreśla, że jej nieobecność spowodowana była siłą wyższą.
Ten temat dotyczy koncertu, który miał odbyć się w Warszawie, w czasie kiedy mój Syn kilka lat temu trafił w stanie krytycznym do szpitala w Los Angeles.
Edyta wytłumaczyła, że rzeczony koncert miał mieć miejsce w okresie, gdy wraz z synem mieszkała w słonecznej Kalifornii, a Polskę jedynie odwiedzała regularnie w celu realizacji kolejnych projektów artystycznych. Przypomnijmy tylko, że Górniak w trakcie podróży do ojczyzny dowiedziała się, że Allanowi rozlał się wyrostek robaczkowy. Gwiazda natychmiast zawróciła do Stanów, aby być przy dziecku.
Edyta Górniak wspomina koncert z 2016 roku. Twierdzi, że zawinił organizator
Organizatorzy innych wydarzeń, w których udział miała brać Edyta, wykazali się ponoć wówczas zrozumieniem. Producenci programów telewizyjnych nie mieli ponoć problemu, aby znaleźć zastępstwo za gwiazdę.
Organizator koncertu warszawskiego nie przygotowywał zastępstwa, nie zgodził się także na żaden przez nas proponowany inny termin, a także nie ubezpieczył koncertu, jako imprezy masowej. Dziś żąda odszkodowania za wówczas moją i mojego syna niedyspozycję. Sprawa jest w toku od kilku lat - żali się w rozmowie z Pomponikiem Górniak.
Sądzicie, że sąd drugiej instancji spojrzy na historię Edyty nieco przychylniejszym okiem?
