Edyta Górniak zajada się makaronem z budki, prezentując PORANIONE stopy (ZDJĘCIA)
Spowodowany otarciami ból Edyta Górniak postanowiła ukoić azjatyckim przysmakiem, który skonsumowała pod chmurką. Choć na chwilę zapomniała o niewygodnym obuwiu?
O Edycie Górniak w ostatnim czasie mówi się głównie w kontekście jej skrajnie sceptycznego podejścia do pandemii koronawirusa oraz licznych wywodów na temat życia i przemijania, nad którymi trudno już nadążyć.
Dodatkowo oświecona Edi przy każdym ze swoich "lajwów" przypomina, jak ważne jest "oczyszczanie życia, aury i głowy". Piosenkarka zapewnia, że dba również o to, co pojawia się na jej talerzu. Niedawno przestrzegała fanów przed cukrem, który nazwała narkotykiem, a także przed mięsem, alkoholem, a nawet rybami.
Okazuje się jednak, że mimo ogromnej świadomości w temacie żywienia i jej zdarza się skonsumować coś mało przemyślanego. Dowodem na to są ostatnie wykonane diwie przez paparazzi zdjęcia, na których widzimy, jak zajada się smażonym makaronem zakupionym w jednym z krakowskich food trucków.
W oczy rzuca się także wiosenna stylizacja Edyty. Tego dnia 48-latka zdecydowała się na liliowy płaszcz, zielony sweterek, jeansy z kolorowymi naszywkami oraz białe adidasy. Górniak zaprezentowała też potraktowane plastrami stopy.
Czyżby nabawiła się odcisków podczas ostatniego koncertu z okazji Dnia Kobiet?
Edyta nie tylko przykłada wagę do duchowej sfery życia, ale i odżywiania, prezentując na instagramowym profilu zdrowe śniadania w formie na przykład soku z ananasa i imbiru.
Wokalistka jednak nie zawsze ma czas na odżywczy posiłek. Jak każdy czasami chwyta coś w biegu "na mieście".
Tak właśnie było ostatnio, gdy Edi posiliła się makaronem zakupionym w food trucku.
Azjatycki przysmak popiła kawą, którą najpierw porządnie obwąchała.
Na wykonanych przez fotoreporterów zdjęciach widzimy, że Edi ewidentnie poczuła już wiosnę. Zdecydowała się bowiem na liliowy lekki płaszcz, jeansy przed kostkę i białe adidasy.
Widać też, że Edi nabawiła się otarć, które sprytnie zakleiła plastrami.
