Krystyna Janda wyjaśnia, JAK DOSZŁO DO SZCZEPIEŃ aktorów: "Ktoś z przychodni zadzwonił, że jest otworzona szczepionka"
Na antenie TVN 24 Krystyna Janda tłumaczyła, że prawdopodobnie całe zamieszanie wynikło z "bałaganu". "Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki" - ujawniła.
Od kilku dni trwa afera w związku ze szczepieniami, które grupa znanych osób - w tym aktorów - przyjęła poza kolejnością.
Na szczepienia miał zapraszać artystów teatr Krystyny Jandy. Aktorka tłumaczyła, że akcję zorganizował Warszawski Uniwersytet Medyczny. Z kolei WUM powołał się na Agencję Rezerw Materiałowych i NFZ.
W poniedziałkowy wieczór Krystyna Janda pojawiła się w Faktach po faktach w TVN 24, aby przedstawić swoją wersję wydarzeń.
Myślę, że wszystko wynika z bałaganu. Najpierw z nami rozmawiano na temat promocji szczepień i myśmy się, wielu aktorów seniorów, zgodzili na tę promocję. Mieliśmy być szczepieni po medykach. Powiedziano nam, że prawdopodobnie będziemy szczepieni około połowy lutego - ujawniła Krystyna.
Rząd zaangażuje sportowców do promowania szczepień. Wśród nich będzie Robert Kubica
Aktorka zdradziła, że przekazała rektorowi WUM, profesorowi Zbigniewowi Gaciongowi, "listę kolegów, którzy zgodzili się być ambasadorami szczepień".
Przyszliśmy 29 grudnia do teatru na próbę i ktoś z tej przychodni zadzwonił, że jest kłopot, jest otworzona szczepionka, jest pusto. Zapytano, czy możemy przyjechać i się zaszczepić.
Janda dodała, że w punkcie szczepień nie było nikogo oprócz pielęgniarek.
Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki, powiedziano nam, że absolutnie nie (...). Jeśli któryś z medyków czy lekarzy uważa, że zabraliśmy mu jego szczepionki, to bardzo przepraszam. Zrobiliśmy to bez świadomości, mając też pełną wiedzę, że ta kampania reklamowa jest bardzo potrzebna w Polsce - dodała Janda.
Myślicie, że w tej sprawie faktycznie wszystkiemu winny jest "bałagan"?