Marianna Schreiber przeprasza za skandaliczne zachowanie na Clout MMA: "Jestem tylko człowiekiem..."
Swoim sobotnim "występem" na gali Clout MMA Marianna Schreiber wywołała kolejny z rzędu skandal. Najpierw celebrytka przerwała walkę, by następnie "pozdrowić" publiczność środkowymi palcami. Teraz 31-latka się kaja. "Powiedzieć, że zawiodłam to nic nie powiedzieć" - stwierdziła.
Pasmo nieszczęść w życiu Marianny Schreiber wciąż trwa. W ostatnich dniach słynna skandalistka po raz kolejny z rzędu wystawiła się na pośmiewisko, stając do walki (o ile można to tak nazwać) z Wiktorią Jaroniewską na Clout MMA.
Niedoszła "Top Model" już na wejściu została wyprowadzona z równowagi przez publiczność, która przywitała ją gwizdami. Następnie 31-latka przystąpiła do "mordobicia", by minutę później bezceremonialnie przerwać wymianę ciosów. Celebrytka podeszła do sędziego i oznajmiła, że nie ma zamiaru dalej walczyć. Na do widzenia Marianna "pozdrowiła" widzów środkowym palcem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesiewsporcie: "My name is Marianna". Żona polityka PiS zrobiła show
Swoim mało eleganckim zachowaniem celebrytka sprowadziła na siebie gromy. Schreiber nie od razu odniosła się do wywołanego przez siebie skandalu. Gdy w końcu ochłonęła, Marianna chwyciła za telefon i wysmarowała obszerny post, w którym poruszyła temat niedawnej kompromitacji. Swój elaborat rozpoczęła od posypania głowy popiołem.
Właśnie mija doba od Clout MMA 5 - więc mogę spojrzeć na to, co wydarzyło się podczas samej walki, oraz ostatnich kilku dni z pewnego dystansu. Śmiało mogę napisać - PRZEPRASZAM, przede wszystkim Was wszystkich - swoich kibiców, fanów freakfightów. Wszystkie te osoby dzięki którym zarabiam na chleb - osoby, dzięki którym to wszystko ma sens... - kajała się.
Następnie Schreiber stwierdziła, że nie chce się usprawiedliwiać, po czym gładko przeszła do wyliczania wymówek, które doprowadziły do sobotniej porażki.
Powiedzieć, że zawiodłam to nic nie powiedzieć - ciągnęła. Oczywiście mogę szukać usprawiedliwienia, tego że ta 1 minuta nie wyglądała tak źle, tego że jak zwykle wzbudziłam emocje i wykonałam oczekiwane freakfightowe show. Ale nie zmieni to faktu, że mało poszło tak, jak chciałam. Oczywiście taktyka to były same fronty i kopnięcia i to się udało (do czasu...). Nie pozwoliłam się sprowadzić do parteru.
Celebrytka nie omieszkała wspomnieć o trwającym rozwodzie z Łukaszem Schreiberem, który pozostawił piętno na jej psychice. Marianna przyznała, że wciąż nie zdążyła jeszcze wyjść na prostą.
Nie wiem, czy winy mam szukać w okolicznościach zewnętrznych, czy bardziej w samej sobie - stwierdziła. Wiem jedno, te wszystkie problemy, które nawarstwiały się wokół mnie od marca (miały na mnie bardzo duży wpływ) znalazły swój upust w Katowicach. Mogłabym pisać o tym, że jestem przybita tym wszystkim, że proszę o drugą szansę. Ale to nie ma sensu - bo jednego jestem pewna. Wrócę silniejsza, zarówno mentalnie, jak i sportowo. Wiem, że tylko pokorą i ciężką pracą, mogę realizować swoje cele i marzenia. I wiem, że to zrobię.
Na koniec Schreiber wystosowała do obserwujących prośbę, by spojrzeli na nią łaskawszym okiem i powstrzymali się od osądzania jej w komentarzach.
Mam już kilka wniosków i refleksji, które jestem pewna, że zaowocują już w najbliższej walce. PS myślę, że nikt nie zasługuje na zmasowany hejt i życzenia śmierci. Rozumiem emocje. Widziałam je i słyszałam w Spodku. Wiem, że jestem dość kontrowersyjna, jednak nie zmienia to faktu, że nikomu nie życzy się śmierci. Jestem tylko człowiekiem i mam swoje uczucia. Dziękuję za wszystkie dobre słowa i wiadomości. Nieważne, ile razy upadniesz, ważne, ile razy się podniesiesz - podsumowała.
Przekonują Was jej tłumaczenia?