Trwa ładowanie...
Przejdź na
Spinner
Spinner
|

Po sześciu latach odeszła z zakonu. Podczas ostatniej spowiedzi została zwyzywana

4
Podziel się:

Pani Sylwia ma za sobą kilka lat spędzonych w zakonie. Niełatwe doświadczenie zweryfikowało wiele jej poglądów. Także na wiarę. Co dziś myśli o katolicyzmie?

Po sześciu latach odeszła z zakonu. Podczas ostatniej spowiedzi została zwyzywana
Po sześciu latach odeszła z zakonu (Getty Images)

O życiu w zakonie krąży wiele historii, ale jak jest naprawdę? Pani Sylwia podzieliła się swoją historią w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Przez sześć nosiła habit. Dziś nie chodzi już nawet do kościoła. Do porzucenia wiary skłoniły ją doświadczenia życia zakonnego i ostatnia spowiedź.

Sześć lat w zakonie

Co ciekawe, pani Sylwia nie ukrywa, że nigdy nie była szczególnie religijna. Do zakonu trafiła przez przypadek. Miała towarzyszyć w rekolekcjach swojej koleżance, która chciała zostać zakonnicą. Ta finalnie zrezygnowała, ale pani Sylwii spodobało się życie według zakonnych zasad.

Dzień zaczynałam od przygotowywania refektarza do śniadania, nakrycia stołu i otwierania Biblii na czytanie siostrom. Później udawałam się na poranną modlitwę o szóstej rano, a o siódmej zaczynała się pierwsza msza [...] O dziewiątej udawałam się na lekcje łaciny oraz filozofii. W południe znów zasiadałyśmy do modlitwy, czyli do tzw. sum - wspomina.

Wieczorami siostry zakonne znajdowały czas na plotkowanie przy herbacie. I choć były to luźne spotkania, pani Sylwii nie udało się z nikim zaprzyjaźnić. Inne zakonnice zarzucały jej brak pokory, kiedy ta dzieliła się swoimi przemyśleniami. Dochodziło nawet do rękoczynów.

Pani Sylwia przyznaje, że sama spotykała się z nieodpowiednim zachowaniem ze strony duchownych, a nawet z bezczelnymi propozycjami. Umiała im się postawić, ale jest świadoma tego, że nie każda taka historia miała szczęśliwe zakończenie.

Życie po życiu zakonnym

Do zrzucenia habitu przekonało ją też zagłębienie się w historyczne dokumenty zakonu i kościoła.

Wiedza, którą zdobyłam doprowadziła do tego, że zaniechałam praktyk religijnych. Z czasem nabierałam coraz większego dystansu do wiary, nie tylko tej katolickiej [...] Każdy z tych powodów zbudował, cegiełka po cegiełce, moją niechęć do kontynuowania życia klasztornego i jakichkolwiek kontaktów z klerem - mówi.

Po odejściu z zakonu postanowiła oddać się "uciechom cielesnych" i nadrobić w ten sposób sześć lat samotności. Kiedy podczas spowiedzi opowiedziała o tym, że nie jest już między siostrami zakonnymi, spotkała się z agresywnym zachowaniem księdza.

Wyskoczył jak oparzony z konfesjonału i zaczął mnie wyzywać. Twierdził, że za podjęcie tej decyzji pochłonie mnie piekło. Byłam zaskoczona jego gwałtowną reakcją. Poczułam wzbierający we mnie gniew. Przez lata doświadczyłam najgorszych zachowań duchownych. Nie miałam już do nich tak dużego szacunku, jak reszta społeczeństwa. Uderzyłam obrażającego mnie spowiednika w twarz. Cios był na tyle silny, że ksiądz upadł na posadzkę - opowiada.

Dziś pani Sylwia traktuje lata spędzone w Warszawie jak lekcję. Zarówno dobrą, jak i złą. Nie wierzy w jakiekolwiek bóstwo nie jest mi potrzebna i wychodzi z założenia, że wystarczy doceniać siebie i swoje możliwości.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
pudelek.pl
KOMENTARZE
(4)
lko
11 miesięcy temu
ile w tym prawdy?
Gif
11 miesięcy temu
Czemu tylko 2 komentarze??
Pompiarz
9 miesięcy temu
Oczywiście, że nie trzeba być wierzącym aby być dobrym człowiekiem
Lola
11 miesięcy temu
Myślę , że wiele i wiem że bywa róznie a niekiedy bardzo szczęsliwie.
Najnowsze komentarze (4)
Pompiarz
9 miesięcy temu
Oczywiście, że nie trzeba być wierzącym aby być dobrym człowiekiem
Gif
11 miesięcy temu
Czemu tylko 2 komentarze??
Lola
11 miesięcy temu
Myślę , że wiele i wiem że bywa róznie a niekiedy bardzo szczęsliwie.
lko
11 miesięcy temu
ile w tym prawdy?