Robert De Niro musi zapłacić byłej asystentce 5 MILIONÓW ZŁOTYCH! Aktor został oskarżony o NIESTOSOWNE zachowanie
Robert De Niro został uznany winnym przez nowojorski sąd za wykreowanie toksycznego środowiska pracy, krzyki oraz wygłaszanie niepoprawnych uwag wobec byłej asystentki. Kobieta żądała od aktora 12 milionów dolarów.
Ten rok to dla Roberta De Niro prawdziwy emocjonalny rollercoaster. W maju legendarny aktor został ojcem po raz siódmy. Dziecko to owoc miłości 80-latka i jego młodszej o pół wieku partnerki Tiffany Chen. W wywiadzie udzielonym tuż po przyjściu pociechy na świat gwiazdor przekonywał, że nie było mowy o żadnej wpadce, bo ciąża była zaplanowana.
Dwa miesiące później rodzinę De Niro spotkała niewyobrażalna tragedia. 19-letni wnuk aktora, Leonardo De Niro Rodriguez został znaleziony martwy we własnym mieszkaniu w Nowym Jorku przez swojego kolegę. Jak poinformował portal TMZ, "przy jego ciele znaleziono zarówno narkotyki, jak i akcesoria do ich zażywania". Ostatnie pożegnanie młodego mężczyzny odbyło się w domu pogrzebowym na Manhattanie w obecności najbliższych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Irlandczyk" Zwiastun z polskimi napisami
Decyzja sądu zapadła. Robert De Niro musi zapłacić byłej pracownicy 5 milionów złotych
Teraz nazwisko gwiazdora znów powróciło na afisze. Trzy tygodnie temu rozpoczął się proces wytoczony przeciw aktorowi i jego firmie Canal Productions wytoczony przez byłą asystentkę 80-latka. Amerykanka domagała się zadośćuczynienia 12 milionów dolarów. Kobieta twierdziła, że De Niro kierował do niej seksistowskie uwagi i powierzył jej "stereotypowo kobiece obowiązki, niezgodne z jej stanowiskiem pracy". Zarzuciła mu też stworzenie toksycznego środowiska pracy.
Graham Chase Robinson zeznała, że Robert De Niro i jego partnerka Tiffany Chen "zamienili pracę, którą kiedyś kochała, w koszmar". Złożenie wypowiedzenia z pracy tłumaczyła "załamaniem emocjonalnym i psychicznym". Twierdziła, że była przytłoczona obowiązkami i czuła, że "sięgnęła dna". Konsekwencją działań Roberta miały być nawracające stany lękowe i depresja.
Nie prowadzę życia towarzyskiego. Jestem upokorzona, zawstydzona i czuję się osądzona. Czuję się w pewnym sensie uszkodzona, (...) straciłam życie. Straciłam karierę. Straciłam niezależność finansową. Straciłam wszystko! - mówiła, ujawniając, że nie znalazła zatrudnienia od czterech lat, mimo że ubiegała się o 638 stanowisk pracy.
Robert De Niro do byłej pracownicy: "Wstydź się!"
W odpowiedzi 80-latek zrelacjonował przed sądem, że zgodnie z żądaniami Robinson podniósł jej pensję z niecałych 100 tys. dolarów rocznie do 300 tys. Na jej prośbę nadał jej tytuł wiceprezesa ds. produkcji i finansów, mimo zachowania w dużej mierze poprzednich obowiązków. Przyznał zarazem, że zdarzało mu się prosić byłą asystentkę o podrapanie pleców, a także dzwonił do niej o pomoc o każdej porze i prosił ją o zakup prezentów dla swoich dzieci. Aktor nie widzi jednak w swoim zachowaniu nic niestosownego.
Gwiazdor zaprzeczył także, aby kiedykolwiek na nią krzyczał, twierdząc, że każda drobnostka, na której próbowała go przyłapać, to bzdury i co najwyżej podnosił głos w jej obecności, ale nigdy nie okazując braku szacunku. Następnie spojrzał na nią na sali sądowej i krzyknął: Wstydź się, Chase Robinson! - donosiła z sali sądowej agencja AP.
Podczas czwartkowej rozprawy ława przysięgłych w Nowym Jorku przyznała rację Robinson i choć De Niro nie ponosił osobistej odpowiedzialności za nadużycia, jego firma ma dokonać dwóch płatności po 632 142 dol. (tj. 2 630 185 zł) na rzecz poszkodowanej. To łącznie ponad 1,2 mln dol. (prawie 5 mln zł). Decyzję zamierzają apelować pełnomocnicy aktora, żądając obniżenia wysokości kary.