Rzekoma kochanka Davida Beckhama wbija szpilę Victorii w telewizji śniadaniowej: "Do tego tanga TRZEBA DWOJGA"
Rebecca Loos, domniemana kochanka Davida Beckhama sprzed 20 lat, wyraźnie nie była zadowolona z tonu nadanego z najnowszego dokumentu o Beckhamach wyprodukowanego przez Netfliksa. Kobieta postanowiła się bronić. "Dokonali bardzo ciekawego doboru słów".
Zdaje się, że wpuszczając kamery Netfliksa do swojego domu, Beckhamowie nie wiedzieli, na co tak naprawdę się piszą. Aby wypchać 4 godziny dokumentu o popularnej rodzinie, w końcu poruszono wątek doniesień o rzekomych zdradach Davida Beckhama z początku nowego tysiąclecia. Victoria żaliła się, jak to prasa potraktowała ją jak atrakcję cyrkową, David twierdził, że tamte doniesienia były niedorzeczne. A tu nagle taki psikus, na ich rodzimej ziemi program śniadaniowy Good Morning Britain ściągnął na swoją kanapę Rebeccę Loos - byłą asystentkę Davida, która to właśnie miała rzekomo "uwieść" piłkarza. Oj, robi się gorąco.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesiewsporcie: David Beckham w nowej roli. Świetnie sobie radzi z patelnią
Rzekoma kochanka Davida Beckhama zabiera głos
Naturalnie pani Loos zarzekała się, że nie chciała wracać do tematu zamierzchłego romansu, mimo że to ona sama 20 lat temu poleciała do kolorowej prasy na ploty. Wygląda na to, że dwie dekady później niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Byłam bardzo zaskoczona ich doborem słów. Nie chciałam o tym mówić już nigdy więcej. Zostawiłam to w przeszłości i żyłam szczęśliwie przez ostatnie 20 lat. Gdy wyszedł ten dokument, starałam się go ignorować, ale naprawdę zabolało mnie to, jak poprowadzono narrację. Wprowadza ona widzów w błąd. Sprawiła, że wyszłam na czarny charakter.
Dziś Loos bije się w pierś, że oczywiście nie powinna angażować się w intymną relację z żonatym mężczyzną. W swojej wypowiedzi przemyciła jednak bolesną szpilę dla Davida i Victorii. Auć.
Oczywiście, że też jestem winna, nigdy temu nie zaprzeczałam, ale do tego tanga trzeba dwojga. On mówił, że moje oświadczenia są "niedorzeczne", ale to nie to samo, co zaprzeczenie im.
Myślicie, że coś faktycznie było na rzeczy?