Tymczasem w "Dzień Dobry TVN" WPADKA ZA WPADKĄ. Najpierw zawiodła technologia, potem gość wytknął Skórzyńskiemu błąd...
Czwartkowy poranek raczej nie był łaskawy dla Ewy Drzyzgi i Krzysztofa Skórzyńskiego. Najpierw w "Dzień Dobry TVN" nastąpiły problemy techniczne, a potem wpadkę zaliczył sam prowadzący, któremu gość wytknął błąd. "To jest telewizja na żywo".
Nie od dziś wiadomo, że telewizja na żywo rządzi się własnymi prawami. Nic zatem dziwnego, że w takich formatach jak "Pytanie na Śniadanie" czy "Dzień Dobry TVN" aż roi się od drobnych błędów, czy przejęzyczeń, które niekiedy stają się obiektem medialnego zainteresowania. Bywa i tak, że na jednej wpadce wcale się nie kończy.
Wpadka za wpadką w "Dzień Dobry TVN". Wytknął Skórzyńskiemu błąd na antenie
Czwartkowe wydanie śniadaniówki TVN-u niestety nie zaczęło się dla Ewy Drzyzgi i Krzysztofa Skórzyńskiego szczęśliwie. Po przywitaniu się z widzami gospodarze programu połączyli się z Żanetą Rosińską, która miała przedstawić na antenie prognozę pogody. Niestety pojawiły się problemy techniczne, przez co nie byliśmy w stanie usłyszeć, co mówi.
Czytam z ruchu jej warg, że nie słyszy. Możemy jej machnąć. Mów o tych owieczkach, nie ważne, że nie słyszysz. Po prostu czyń swoją powinność. Dawaj, jesteś na antenie - zachęcała ją Drzyzga.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marcin Prokop chciał odejść z "Dzień dobry TVN". Mówi, dlaczego
Prowadzący usiłowali jakoś ratować sytuację, ale technologia bywa kapryśna, a słowa otuchy od Ewy połączenia nie naprawiły. W efekcie produkcja zrezygnowała z rozmowy z dziennikarką i wkroczył Krzysztof Skórzyński.
Słuchajcie, mnóstwo takich rzeczy nam się zdarzało w historii telewizji. To jest telewizja na żywo. To był najlepszy dowód na to, że to jest telewizja na żywo - powtarzał.
Niestety zaraz po jednej wpadce wydarzyła się kolejna, tym razem właśnie z udziałem Krzysztofa. Prowadzący przeszli do kolejnego tematu, jakim było przesilenie wiosenne. Tu znów doszło do pomyłki, którą gość na dodatek wytknął dziennikarzowi na antenie.
Panie doktorze drogi, kiedy może nas boleć głowa? - zapytał Skórzyński.
Przede wszystkim troszkę sprostuję - do doktoratu mi daleko. Nie mam tytułu naukowego - poprawił go osteopata Tomasz Jurkiewicz.
Po tych słowach panowie wymienili porozumiewawcze uśmiechy i kontynuowano rozmowę, która na szczęście obyła się już bez komplikacji.