Edyta Górniak i Dariusz K. rozwiedli się w 2010 roku. Wtedy jeszcze nikt nie wierzył Edycie, gdy opowiadała w Vivie, że jej mąż ma poważne problemy ze sobą. Kiedy mówiła, że Darek zabierał jej dowód osobisty i "bił ją słownie", rzeczywiście brzmiało to trochę na wyrost.
Z czasem wyszło na jaw, że Edyta jako pierwsza odkryła jego uzależnienie od narkotyków i obsesję wydawania pieniędzy, nawet kosztem coraz większych długów. Żeby spłacić część z nich, sprzedał, w tajemnicy przed byłą żoną, mieszkanie na Wilanowie, które Edyta trzymała jako zabezpieczenie Allana na przyszłość: Dariusz K. po cichu sprzedał mieszkanie Górniak!
Niestety, miał do tego prawo, bo Edyta rozwodziła się w takim pośpiechu, że zapomniała podzielić majątek. Kiedy Dariusz K. został aresztowany za zabicie kobiety na pasach pod wpływem kokainy, Górniak uznała, że to oznacza "spokój dla Allana". Nie szkoda było jej alimentów, które miał płacić na ich wspólne dziecko, bo nigdy nie wywiązywał się z tego obowiązku.
Wprawdzie sąd, wydając orzeczenie rozwodowe, zobowiązał Dariusza do płacenia 3 tysięcy złotych miesięcznie, a także pokrywania połowy kosztów prywatnej szkoły, do której chodził Allan, ale, jak donosi Super Express, były mąż Edyty nigdy nie zapłacił ani grosza.
Alimenty zostały zasądzone i Darek nigdy nie został z nich zwolniony. W dodatku zobowiązał się do płacenia połowy kwoty za szkołę, ale w końcu Edyta musiała płacić całość - potwierdza w tabloidzie znajomy artystki. Obecna amerykańska szkoła Allana kosztuje 100 tysięcy złotych rocznie. Ale to przecież nie wszystko. Ma prywatne lekcje gry na pianinie, bo marzy o byciu muzykiem. Chce też mieć profesjonalny sprzęt do komponowania muzyki.
W tej sytuacji Edyta ponoć poważnie zastanawia się, czy nie pozwać byłego męża o zaległe alimenty. Przez siedem lat uzbierała się niemała suma.
