Beata Tyszkiewicz w zeszłym tygodniu z problemami kariologicznymi trafiła do warszawskiego szpitala. Okazało się, że 78-letnia aktorka przeszła zawał i konieczne było przeprowadzenie zabiegu udrożnienia tętnicy wieńcowej. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Czuje się już znacznie lepiej. Wróciła nawet do palenia.
Zobacz: Tyszkiewicz uspokaja fanów po zawale serca: "Wszystko jest dobrze, obecnie jestem na badaniach"
Aktorka znana jest ze swojej namiętności do papierosów. Spośród wielokrotnie podejmowanych przez nią prób zerwania z nałogiem, żadna się, do tej pory, nie powiodła, podobnie jak eksperymentowanie z papierosami elektronicznymi. Zaniepokojonym córkom już ponoć zapowiedziała, że nawet po tak poważnym ostrzeżeniu nie planuje rzucić palenia. W rozmowie z Wirtualną Polska zapewniła, że z niczego nie będzie rezygnować. Zobacz: Beata Tyszkiewicz wyszła ze szpitala. "Muszę odpoczywać i postaram się jak najszybciej wrócić do zdrowia"
Chyba jednak zorientowała się, jak to brzmi, bo w dzisiejszym Fakcie obiecuje z kolei, że posłucha trochę lekarzy.
Jestem silna i nie wybieram się więcej ani do szpitala, ani na tamten świat - wyznaje aktorka. Jestem na razie w szponach choroby, więc muszę dopasować swoje życie do niej i posłuchać trochę lekarzy. Nie snuję więc planów zawodowych i nie myślę o pracy, bo muszę się skupić na tym, by dojść do siebie. Trzeba mi spokoju. Wszyscy o mnie dbają. Mam świetne zdrowe jedzenie, więc nie mam co narzekać i czuję się w miarę dobrze.
Jednak zapytana wprost o swoje ewentualne plany rzucenia palenia, traci zimną krew.
Nie ma co o tym mówić. Przemyślałam to i to nie jest temat do dyskusji - zapowiada twardo.