Od kilku dni jesteśmy naocznymi świadkami prawdziwej internetowej batalii pomiędzy dziennikarką Moniką Richardson Zamachowską, a projektantką Ewą Minge. Spór powstał oczywiście w oparciu o żenującą postawę Moniki, która niejednokrotnie, w ostatnim czasie, upokarzała swojego męża, jego byłą żonę, a także ich wspólne dzieci.
Monika Zamachowska jest weteranką medialnych konfliktów, jednak przez ich ogrom w ostatnim czasie zgubiła resztki polotu i zastosowała bardzo niskie zagrania. Próbowała ośmieszyć projektantkę, publikując jej prywatne zdjęcia w Internecie i wyśmiewając jej partnera.
Zobacz:Zamachowska próbuje upokorzyć Minge na Instagramie. Pokazała zdjęcie jej "tajemniczego" męża! (FOTO)
Projektantkę rozwścieczył fakt upubliczniania wizerunku mężczyzny, który jest osobą prywatną. Wyjaśniła Zamachowskiej, że jest to jeden z pacjentów, którym pomaga fundacja Minge. Wytłumaczyła, że człowiek na zdjęciu, którego Monika wyśmiała, wyszedł 3 godziny wcześniej ze szpitala po przeszczepie nerki. Zanim jednak doszło do operacji, mężczyzna przez 5 lat poddawany był dializom.
Tym razem Minge wdała się w dyskusję na Instagramie ze swoimi obserwatorami, których zdania, o dziwo, na temat sytuacji z Zamachowską były mocno podzielone. Projektantce nie spodobało się bagatelizowanie problemu i przyklaskiwanie mściwej macosze w publicznym upokarzaniu dzieci swojego męża z poprzedniego związku.
Jasne, niech dobija macocha medialnie dzieci swojego męża - napisała Ewa z przekąsem. A jak stanie się nieszczęście bo któreś nie wytrzyma nagonki i wstrętnych medialnych komentarzy macochy na ich temat to potem wszyscy będą przerażeni i zgodni. Znam dziecko które tak nękane przez macochę popełniło samobójstwo. Szczęśliwie nieskutecznie, ale nieszczęśliwie od dwóch lat jest rośliną. Tatuś dopiero przejrzał. A w mieście nikt nie miał odwagi tej pani jak z bajki o złej macosze dać po pyskatej gębie. W szkole dzieci cytowały, co ich mamusie przynosiły od fryzjera na ich temat, szydząc, wyśmiewając jak to dzieci. Tu fryzjera nie trzeba, macocha ma media pod ręką.
Kiedy obserwatorka nie zgodziła się z tym i stwierdziła, że "projektantka trochę przesadza", Ewa próbowała jej wytłumaczyć swoje stanowisko, argumentując postawę doświadczeniami:
Była pani nękana kiedyś medialnie? Jest to gorsze od bicia fizycznego. Prowadzę fundację, w której zatrudniam 5-ciu psychologów. Leczą przeważnie LATAMI takie powikłania i ból - ostrzegła. W 2012 roku kiedy pierwszy raz dzieci przeczytały w mediach, że ich tato spędził noc z Moniką wówczas R. miały - młodsze po 12, a starsze po 17 lat. Miłe? To boli, że córka nie może patrzeć jak od 6 lat żyją i dojrzewają w asyście afery medialnej i miłości z okładek gazet, gdzie macocha w wywiadach deprecjonuje ich rodzinę, poniża strukturę w której się wychowali? - po czym zakończyła konwersację pod postem.
Ma rację?