Krytyka, która spadła na telenowelę Korona Królów już po emisji pierwszego odcinka, wytykała serialowi m.in. nieścisłości historyczne i ubogą scenografię. Nie spodobała się też gra aktorska i "sztywne" dialogi.
Jak można było się spodziewać, argumentem Jacka Kurskiego mającym zatrzeć złe wrażenie było chwalenie się wynikami oglądalności. Trudno jednak nie zauważyć, że wielu widzów obejrzało pierwsze odcinki serialu właśnie po to by zweryfikować, czy zasłużył on na krytykę. Z rozbrajającą szczerością prezes przyznał, że na rozwój wydarzeń trzeba poczekać aż do 20 odcinka...
W obronę Koronę Królów wzięła też współodpowiedzialna za scenariusz serialu Ilona Łepkowska. Scenarzystka twierdzi, że osoby krytykujące m.in. niewierne odwzorowywanie historii Polski przez produkcję, to hejterzy. Mimo, iż opera mydlana od miesięcy reklamowana była jako serial i charakterze edukacyjnym.
Jest jednak szansa, że - choć raczej nie będzie to miało wpływu na przeciętną grę aktorską - scenografia i ubogie kostiumy zyskają na swojej urodzie. Jak zapowiada Łepkowska w rozmowie z Faktem, Kurski właśnie znalazł pieniądze na Koronę Królów - dokładniej do 200 tysięcy na każdy odcinek.
Gdy prezes Kurski zobaczył pierwsze odcinki stwierdził, że z tymi pieniądzmi, które mieliśmy nie da się zrobić czegoś, co będzie bardzo efektowne. Okazał się więc dla nas łaskawy i trochę dosypał grosza. Od odcinka 20. będzie więcej statystów w scenach zbiorowych, będzie więcej plenerów, które są trudniejsze w realizacji. Niedługo ekipa pojedzie do Malborka, gdzie będą kręcone sceny zjazdu wyszehradzkiego.
Też nie możecie się doczekać?