Julia Wróblewska to przykład celebrytki, która udowadnia, że nie wszyscy powinni mieć dostęp do Internetu. 20-latka jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych, gdzie ze szczegółami relacjonuje swoje życie. Chwaliła się już na przykład przejechaniem lisa i opowiadała, że nie poszła na pogrzeb kolegi z planu, bo... farbowała włosy.
Potem żaliła się w mediach, że źle ją zrozumiano. Co ciekawe, seria spektakularnych wpadek nie wywołała u Julii żadnych refleksji. Ostatnio ponownie dokonała tzw. "wizerunkowego samozaorania", reklamując podejrzaną usługę.
We wtorek wieczorem celebrytka umieściła na swoim profilu na Instagramie post, w którym zachęcała do udziału w podejrzanym "konkursie". Zasady były proste - należało wejść na pewien profil i zaobserwować 50 profili, śledzonych przez ów profil. Osoby, które wykonały polecenie miały brać udział w losowaniu komputera MacBook Pro. Na szczęście internauci byli przytomniejsi niż Wróblewska i szybko zorientowali się, że mają do czynienia z czymś na kształt internetowej "piramidy". Swoimi spostrzeżeniami dzielili się w komentarzach, gdzie pisali, że aktorka powinna się wstydzić reklamować coś takiego i że nabiera swoich obserwatorów.
Fani mieli też Julii za złe, że pomimo fali krytyki nie usunęła postu - zapewne dlatego, że wzięła już za niego pieniądze i była zobowiązana podtrzymać reklamę. Co ciekawe, Instagram także uznał najwyraźniej, że ma do czynienia z oszustwem, bo profil konkursowy został usunięty. Organizatorzy kilkukrotnie zakładali go ponownie i za każdym razem Instagram ponownie go usuwał. W pewnym momencie Wróblewska zablokowała możliwość dodawania komentarzy, których zdążyło uzbierać się ponad 80. Na szczęście przetrwały screeny.
Zdajesz sobie sprawę, że wstawianiem czegoś takiego ośmieszasz się na oczach swoich obserwatorów? To zwykłe naciąganie i chu*a dostaniecie, a nie MacBooka (...) Myślałam, że jesteś rozsądniejsza - napisała jedna z użytkowniczek.
Sprawę trafnie skomentował też profil Vogule Poland.
Aktorka reklamująca nielegalny konkurs i profil, który już nie istnieje. Trzymamy kciuki za mniej upokarzające zlecenia współpracy - napisali redaktorzy.
Myślicie, że da się przesunąć granice żenady jeszcze dalej?