Choć jeszcze kilka tygodni temu Dorota Rabczewska szumnie zapowiadała rychłe zawieszenie kariery, najsłynniejsza skandalistka w polskim show biznesie wciąż nie potrafi usunąć się w cień. W ostatnim czasie o kontrowersyjnej artystce sporo pisało się w kontekście szantażu, którego Doda miała rzekomo dopuścić się na byłym partnerze, Emilu Haidarze. Sprawa sądowa o domniemane odurzenie i wykorzystanie seksualne ówczesnego narzeczonego ma odbyć się w sądzie już w maju...
Zobacz:Doda stanie przed sądem już w maju! Będzie zeznawała w sprawie "wykorzystania" byłego narzeczonego...
Doda KOŃCZY KARIERĘ? "Po wydaniu nowej płyty, planuję wycofać się z show biznesu na kilka lat"
Spragnionej uwagi gwieździe ewidentnie trudno zniknąć z pierwszych stron gazet, o czym może świadczyć wzmożona aktywność Doroty w social mediach, która wciąż zapewnia 35-latce kolejne wzmianki w sieci. Tym razem Doda, wykorzystując "wolne przeloty" w czasie urlopu, postanowiła o sobie przypomnieć i wyjawiła fanom "prawdę" o swoim udziale w TVN-owskim programie Mamy Cię! sprzed piętnastu lat. W serii nagrań opublikowanych na Instagramie Dorota przyznała, że popularne niegdyś show, w którym celebryci wkręcani byli przez swoich znajomych w niecodzienne sytuacje (oczywiście na oczach kamer), było w całości reżyserowane. Trzeba przyznać, że odcinek z Dodą wyjątkowo zapadł w pamięć: 20-letnia wówczas gwiazda "uwierzyła", że biorący udział w zawodach skoczek narciarski wleciał przez okno do jej pokoju hotelowego.
Będę musiała złamać wasze naiwne serduszka, więc wszystko to było ustawione - przyznała Doda. Wiedziałam o tym i jak zwykle grałam głupka. Sorry. Dzielcie na pół, a może i na więcej wszystko to, co widzicie w telewizji, co czytacie też - ostrzega.