Od kilku dni media żyją sporem pomiędzy Arturem Borucem a jego byłą żoną, Katarzyną Modrzewską. Konflikt ciągnie się w zasadzie od lat, ale ostatnio znacznie przybrał na sile. Byli małżonkowie przerzucają się oskarżeniami - Artur jest zdania, że Katarzyna żąda zbyt wysokich alimentów. Ona z kolei uważa, że piłkarz zarabia wystarczająco dużo, żeby móc płacić miesięcznie nawet 20 tysięcy złotych na utrzymanie 11-letniego Alexa.
W sprawę włączyli się też mąż Katarzyny, Marcin Dubieniecki i żona Artura, Sara.
Przypomnijmy: Sara Boruc o byłej żonie swojego obecnego męża: "Każde jej słowo i postępowanie jest kierowane pieniądzem i pazernością"
Po stronie Modrzewskiej pojawiają się argumenty, że tak wysoka kwota alimentów jest całkowicie uzasadniona, skoro Boruc świetnie zarabia i stać go na "steki za pięć tysięcy".
Katarzyna zwraca uwagę, że od narodzin chłopca zajmuje się nim bez udziału Artura, bo ten unika spotkań, choć zobowiązał się do nich w porozumieniu zawartym przed laty w sądzie.
W rozmowie z Pudelkiem Modrzewska ujawnia, że brak ojca bardzo doskwiera Alexowi. Wspomina sytuację, gdy Artur nie zjawił się na komunii chłopca i nawet nie przysłał mu prezentu.
Alex miał komunię w 2017 roku i zapytałam, co chciałby dostać od taty, bo obowiązki zawodowe nie pozwolą mu zapewne na przyjazd. Powiedział, że wolałby obecność taty, ale jak nie może, to trudno. Pragnął iPada, więc kupiłam mu i wręczyłam jakoby prezent od ojca. Takich historii są setki! - opowiada Modrzewska.
Była żona Artura zapewnia, że nie nastawia dziecka przeciwko tacie, a wręcz przeciwnie.
Zawsze broniłam i usprawiedliwiałam ojca przed Alexem, żeby dziecko miało poczucie, że jest kochane i chciane! Ostatnio, jak ojciec mu nie odpisał, Alex uprzedził mnie i powiedział: mamo, przestań usprawiedliwiać tatę - mówi kobieta.
Myślicie, że upublicznienie tego konfliktu pomoże w naprawieniu relacji w rodzinie Boruców?