Odkąd Deynn i Majewski wrócili z USA do Polski, obserwujemy ich zadziwiającą wręcz przemianę. Influencerzy próbują przekonać nas, że nie są już skupionymi na sławie i lajkach próżnymi osobami, a w kolejnych vlogach opowiadają o tym, jak ważni są dla nich ich fani i fundują refleksje na miarę Paulo Coelho.
W najnowszym odcinku swojego vloga Marita i jej mąż odpowiadali na pytania fanów. Już na początku postawili na dość odważne wyznanie - przestało im zależeć na sławie za wszelką cenę:
Mieliśmy propozycję od "The story of my life", mieliśmy tam być, tydzień przed nagrywkami odmówiliśmy. Czy ponownie się zdecydujemy? Nie - podkreśliła Deynn.
Kiedyś jak zaczynaliśmy być bardziej rozpoznawalni i czuliśmy się lepsi od innych, bo tak można powiedzieć, trochę nam się poprzestawiało w głowach, to mieliśmy takie wrażenie, że mozemy być wszędzie i jest to wyznacznikiem tego, że to jest pro. Dziś nie byłoby mi to potrzebne do szczęścia, ani żeby coś komuś udowodnić - dodał szczerze Majewski.
Przy okazji influencerka zapewniła, że... "boi się kamery":
Do programów w ogole mnie nie ciągnie. Ze względu na moją niesmiałość chyba dla świętego spokoju nie poszłabym do żadnego programu. Mam marzenie pójść do Hells Kitchen, ale odmówiłabym, kamera mnie paraliżuje.
Okazuje się, że liczba lajków i followersów była dla pary tak ważna, iż ich chwilowy brak doprowadzał oboje do stanów przypominających depresyjne:
Zobacz, jak nie dodajesz przez 5 dni zdjęcia, to nie wpadasz w panikę! - zauważył Daniel. Kiedyś jak zdjęcie nie miało kilku tysięcy łapek, to cały dzień myślałem, że nikt mnie nie lubi. Wpadliśmy w błędne koło. To było creepy.
Wygląda na to, że internetowi celebryci nadal nie do końca rozumieją, iż social media nie są niewinnym narzędziem. Po tym, jak Deynn wyznała, że "vlog to taki pamiętniczek, który pokażą dzieciom", para oburzyła się na zmiany w polityce Instagrama, które mają ograniczyć widoczność polubień pod postami:
Słyszeliście, że Instagram chce wprowadzić tę bzdurę? Już wprowadzili w siedmiu krajach - zablokowali widoczność lajków pod postami. (...) To jest głupota. Powinni kasować konta, które kupują lajki, same Araby i tak dalej - zauważyła Marita.
Deynn poskarżyła się też na... samotność, która jej zdaniem wynika z faktu, iż otaczają ją fałszywi ludzie:
Chciałabym mieć taką koleżankę, jak widzę, że sobie piją te Aperole i tak dalej... Chyba tylko kilka razy w życiu tak miałam. Strasznego pecha miałam do koleżanek i przyjaciół. Mogłabym mieć dużo, ale fałszywych - mówi.
Na koniec para postanowiła opowiedzieć o swoich rodzicielskich planach. Trzeba przyznać, że są one dość niesprecyzowane...
Chciałabym zostawić w tajemnicy twarz dziecka. Są dwie grupy ludzi: ci, którzy pchają się do gazet z dziećmi i ci, którzy chowają dziecko jak pani Lewandowska, chociaż już i tak wiadomo jak wygląda. Nie chciałąbym od urodzenia dziecka przyzwyczajać do telefonu (...) Chiałabym pokazać dzidziusia, ale... to jest taka nutka tajemnicy - błądziła Deynn.
Ja nie będę go chował, ale nie wiem, czy pokażę - dodał Daniel.
Ale na pewno nie bedziemy pokazywać brzuszka, odliczania. Na pewno dowiecie isę o dziecku, jak ono już będzie. A będzie niedługo - rok, dwa, pięć - podkreśliła jego żona.