Pierwsza edycja Love Island jeszcze dobrze się skończyła, a Polsat już planuje kolejny sezon randkowego show, który stał się nieoczekiwanym hitem jesieni. Produkcja musi jednak trochę odpocząć po wycieńczających kilku tygodniach nagrań, dlatego fani formatu muszą na tę chwilę zadowolić się perypetiami absolwentów Wyspy Miłości, którzy z ogromną chęcią dzielą się swoimi przygodami dnia codziennego za pomocą mediów społecznościowych.
Zobacz: "Love Island". Fani programu twierdzą, że FINAŁ BYŁ USTAWIONY! Pokazali screeny jako dowód (FOTO)
Największą uwagę przykuwają rzecz jasnaczempioni programu - Mikołaj i Sylwia, którzy jednomyślnie podzielili się nagrodą pieniężną po połowie, planując wspólną przyszłość po powrocie do ojczyzny. Faktycznie wygląda na to, że zakochańce nie są w stanie bez siebie żyć. O swym gorącym uczuciu oraz początkach celebryckiej kariery zwycięzcy czeku na 100 tysięcy złotych opowiedzieli ze szczegółami w ostatni czwartek podczas instagramowej relacji na żywo.
Ponoć zarówno Mikołaj, jak i Sylwia nie zdawali sobie kompletnie sprawy z wysokości wygranej w momencie dołączenia do obsady show. Parka zapewnia, że ich intencje były czyste jak łza, jednak kilka "wyspiątek" z góry deklarowało, że przybyli do Hiszpanii wyłącznie po grube pieniądze.
Były osoby, które przyszły do programu i wyraźnie komunikowały, że przychodzą tam po pieniądze. Ale jak widzicie, kto się zna na sporcie i życiu, to wie, że jeżeli ktoś przychodzi i patrzy na to, co jest do wygrania, a nie na małe kroczki do przodu, to się po prostu nie uda. My przyszliśmy do programu, nie wiedząc nawet, że jest nagroda ani jaka jest ta nagroda. Nie wiedzieliśmy nawet, jak tę nagrodę się dzieli później. Byliśmy sami zaskoczeni. To był miły dodatek do tej całej fenomenalnej przygody - zarzeka się Mikołaj. - Przychodzili ludzie, mówili, że chcą wygrać program obojętnie z kim. Nie będę tutaj mówić kto, wiemy, o kogo chodzi. Ale żeby wygrać taki program, jest tyle składowych, że prędzej się człowiek potknie i wyleci.
Już na polskiej ziemi wygrani postanowili nadrobić zaległości w oglądaniu Love Island. Przyznają jednak, że oglądanie siebie w trakcie umizgów z innymi osobami, kiedy twój obecny partner siedzi obok na kanapie, nie należy do najbardziej komfortowych rozrywek pod słońcem.
Jest troszkę dziwnie, bo jak teraz zaczęliśmy oglądać odcinki od początku, to było tak dawno, dziwnie się patrzy na to, jak się całuję z Bartkiem przy Mikołaju - wyznała Sylwia.
Przypomnijmy: Monika z "Love Island" zdradza kulisy programu: "Dziewczyny miały zapewniony manicure, pedicure. WŁOSY I RZĘSY TEŻ"
O swoich poprzednich sympatiach opowiedział także chłopak roztańczonej 27-latki, uważając, że kosz, którego dostał od Moni, był doznaniem niemalże katartycznym.
Nie mam Moni z tyłu głowy. Absolutnie. Poszedłem z nią w sypialni na rozmowę wyjaśniającą. Powiedziałem wszystko, co czułem. Zakomunikowałem, że dostałem kosza przy mnóstwie osób, ale z tego kosza jestem dumny. To była dla mnie wielka nauka i oczyszczenie - rzecze dumny z odrzucenia Mikołaj.
W formie pocieszenia po odrzuceniu przez Monikę skrzynkę młodego tenisisty zalewa ponoć cała masa wiadomości od fanek, które garną się do poprawienia nastroju sportowca.
Mam nadzieję, że nie zwariujemy. Po programie Mikołaj dostaje wiele propozycji, wiecie jakiego typu, i to naprawdę może w głowie się poprzewracać. Na szczęście Miki trzyma swoje emocje na wodzy - zapewnia obecna partnerka obiektu westchnień.
Przy okazji transmisji nadarzyła się także okazja, aby wbić szpilę bliźniakom, którzy wyjątkowo źle przyjęli porażkę na oczach setek tysięcy widzów.
Bliźniaki się z nas śmieją? To całuski dla bliźniaków. Mieli przyjść na lekcję tańca, ale coś czuję, że foszek im wjechał - zażartowała Sylwia.