Czy poznawanie dziewczyn z bogatymi, starymi facetami i wpychanie młodej dziennikarce "języka do gardła" dyskwalifikuje kogoś jako "autorytet"? Okazuje się, że nie w polskiej telewizji. A na pewno nie w oczach Tomasza Lisa. W jego wczorajszym show pojawił się jego dobry znajomy, były sportowiec i postrach warszawskich kelnerek, Wojtek Fibak. Okazuje się, że obecnie jest specjalistą od wizerunku w mediach. W programie, w którym powraca do łask TVP, omawiano decyzję Tomasza Adamka, który ogłosił, że zajmie się polityką.
Sportowcy kwalifikują się i mają szansę stać się znakomitymi politykami mogąc w ten sposób służyć ojczyźnie. Znają języki i podróżują - przekonywał znany "bon vivant". Z drugiej strony w naszych czasach profesjonalizm jest bardzo ważny i powinni być przygotowani do tej roli. U pana Adama jest to zbyt szybko i zbyt gwałtowanie.
W dalszej części programu Lis zapytał gości, co sądzą o wybuchu Jerzego Janowicza w trakcie konferencji prasowej. Zobacz: Janowicz po przegranym meczu: "NAJPIERW JEST SIĘ MISTRZEM, A ZA CHWILĘ ZEREM! Sami wyjdźcie na kort!"
Jako specjalista od wizerunku Fibak pochwalił się, jak został wychowany:
Ja mam taki ambiwalentny stosunek do tego - powiedział uśmiechnięty. Bo ja jestem tak wychowany, że zawsze chwalę Janowicza i Agnieszkę Radwańską. Nie wiedzą, co to lęk i bojaźń. Zachwycam się Janowiczem. Kiedy atakuje sędzinę Chorwatkę, rzuca rakietą i wykrzykuje w kierunku dziennikarzy sportowych, to jest to rodzaj samobójstwa. Jerzy przesadził. Lecę jutro do Monte Carlo go dopingować. Za moich czasów robiłem, co mogłem, aby sportowcom nie przeszkadzano.
Przypomnijmy, czym zajmuje się po godzinach ekspert Tomasza Lisa:
"W ciągu godziny od poznania zaprosił mnie do gabinetu i kazał "pokazać, co tam mam", chwycił mnie za biodra... Moją koleżankę również dotykał"