Daniel Martyniuk od wielu lat jest obiektem zainteresowania mediów plotkarskich. O jedynym synu "króla disco polo", Zenka Martyniuka, mówi się głównie w kontekście jego problemów z prawem i skandali.
W 2018 roku Daniel został zatrzymany za prowadzenie pojazdu pod wpływem narkotyków, co skutkowało utratą prawa jazdy na trzy lata. Z kolei w ubiegłym roku głośno było na temat afery w hotelu Belveder w Zakopanem. Wówczas Martyniuk wywołał awanturę, podczas której obrażał swoją żonę Faustynę i zaczepiał innych gości. Interweniowała ochrona hotelu, a następnie policja, która wyprowadziła go w kajdankach. Prasa rozpisywała się także o osobliwych nagraniach, które syn Zenka publikował niedawno w mediach społecznościowych.
Ostatnio Daniel Martyniuk gościł w podcaście Żurnalisty. 35-latek zdradził m.in., w którym momencie jego życie zamieniło się w pasmo problemów.
Jak zostawiłem statki wszystko zaczęło się walić, zacząłem żyć na koszt mojego taty, zacząłem się tylko bawić. To był błąd, koledzy też mówili "wracaj na te statki" (...). Budziłem się o 16.00, co rozwalało cały dzień. Trzeba było posprzątać, wyjść do kolegów. To nie było dobre. Wracało się po nocach, imprezy też były ostre. Robiło się różne rzeczy… są pewne rzeczy, których nigdy bym nie zrobił np. heroina - podkreślił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Daniel Martyniuk wspomina "traumatyczne" 28 dni w areszcie
Goszcząc u Żurnalisty, Martyniuk opowiedział również o 28 dniach spędzonych w areszcie. Prowadzący przytoczył fragmenty artykułu: "Raz trafiłeś na niecały miesiąc do aresztu za łamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdu". Daniel postanowił sprostować medialne doniesienia z 2020 roku.
To też nie do końca tak było. Do aresztu trafiłem za to, że porobili mi zdjęcia na stacji benzynowej w Wasilkowie, gdzie mieszkam, a byłem na kwarantannie i do tego też się nie stosowałem. Ale tak naprawdę zarzut dlaczego się do tego nie stosowałem, to było podejrzenie matactwa - że będę namawiał ludzi ze stacji, żeby oni zeznania zmieniali. Zamknęli mnie na 28 dni do aresztu - tłumaczył.
Daniel Martyniuk gorzko o warunkach w areszcie
W dalszej części rozmowy syn Zenka i Danuty Martyniuków opowiedział o warunkach, jakie panowały w areszcie. Wspomniał m.in. o tym, że początkowo umieszczono go w jednoosobowej celi, a potem dzielił przestrzeń z innym mężczyzną.
To nie było fajne. Na początku nie miałem papierosów przez tydzień, to było ciężko. Wszystkie papiery, które miałem i nie były zapisane - odrywałem i paliłem (...). Byłem zdenerwowany, a miałem przy sobie 200 zł. To jak mnie wypuścili po ponad tygodniu do kantyny, to od razu papierosy kupiłem. A tak to jedzenie niedobre… - żalił się.
Załamany byłem, siedziałem na początku sam, dostałem jednoosobową cele, a potem jak zobaczyli… "Jak Pan się tak dobrze czuje, to damy panu kolegę". Przenieśli mnie do drugiej celi, taka była brudna… pierwsza też, ale była nowa, a druga była hardcorowa. Byłem przestraszony, on siedział za marihuanę, za dilowanie - wspominał Daniel.
Martyniuk przyznał, że nie miał pojęcia, ile dni spędzi w areszcie. Niespełna miesiąc za kratami opisał jako "traumatyczne przeżycie".
Miałem telewizor, ale nic nie było. Wyłączają od 11 do 23 i z rana masz pobudkę 6 rano, otwierają klapę, jakby specjalnie z kopa, taki hałas. Myślałem, że wyjdziemy jak na filmach amerykańskich, że wszyscy w deszczu stoją, poustawiani na baczność, a to apel jest, że stajesz przed drzwiami i mówisz: Imię? – Daniel, nazwisko? – Martyniuk, imię ojca? Zenon. Potem wali tą klapą, zasuwa, ten dźwięk, to jest przerażające - przyznał.
35-latek potwierdził przypuszczenia Żurnalisty, że był "atrakcją" w areszcie.
Oczywiście, jak wchodziłem to już z okien krzyczeli. Miałem takie buty kolorowe, a oni "ale fajne masz buciki", a ja odkrzaczałem "chciałbyś takie mieć" - wspominał Daniel Martyniuk.