Marudna Kinga Rusin narzeka na Hawaje i rozczarowana ogłasza: "Piłam szampana z PLASTIKOWYCH KIELISZKÓW" (ZDJĘCIA)
Naczelna globtroterka polskiego show biznesu Kinga Rusin niespecjalnie kryje się z faktem, że wyjazd na Hawaje był jednym z najmniej udanych w jej dotychczasowej karierze. "Tłumy, spaliny, wieżowce jedne na drugim" - opisuje w bolesnych szczegółach dziennikarka. Współczujecie?
Z perspektywy Instagrama życie Kingi Rusin może wydawać się jedną wielką idyllą. Podróże dookoła świata, spory zastrzyk gotówki i udany związek. Nic tylko pozazdrościć. Trzeba przy tym jednak pamiętać, że i naszej "reporterce bez granic" zdarzają się niekiedy podróżnicze wtopy. Ostatnia wyprawa na Hawaje okazała się istną katastrofą. Dlaczego?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szybkie strzały z Michałem Pirógiem
Kinga Rusin marudzi na wakacje na Hawajach
Należy tu zaznaczyć, że zdjęcia uśmiechniętej od ucha do ucha Kingi nijak mają się do relacji z "istnej mordęgi", która znalazła się w sekcji opisu. Rusin ze smutkiem donosi, że pięknych Hawajów z pocztówek zwyczajnie już nie ma. Stany Zjednoczone zrobiły swoje.
Narzekanie to polski sport narodowy, więc pozwólcie, że i ja się w nim sprawdzę. Ponarzekam trochę na Honolulu! Tłumy, spaliny, wieżowce jeden na drugim - ależ się tu umęczyliśmy! Z tropikalnym rajem to miejsce naprawdę ma niewiele wspólnego, a słynna Waikiki Beach, jeżeli chodzi o liczbę plażowiczów, może sobie podać rękę z Łebą. Jedyny plus to niezłe knajpy i shopping dla chętnych.
Nie mogąc swobodnie podróżować, ze względu na koszmarne korki, Kinga postanowiła wynająć helikopter i nieco bliżej poobserwować aktywność wulkanów. Poczyniła przy tym dygresję odnośnie narodowości pilota - Japończyka. Otóż dziennikarka miała poczuć się z tego względu "nieswojo", gdy przelatywała nad Pearl Harbor. Zwierzenie to wybrzmiało co najmniej dziwnie.
Najgorsze zostało jednak na koniec. Otóż Kinga musiała zmierzyć się z koszmarem picia bąbelków z - o zgrozo - plastiku. Na szczęście sprostała wyzwaniu, zdobywając tym samym nowe cenne doświadczenie.
Pobyt na Oahu zakończyliśmy "elegancką" kolacją na plaży, w restauracji polecanej przez najlepsze przewodniki. Szczerze mówiąc, to nie mamy pojęcia, czym sobie na to zasłużyła, poza astronomicznymi cenami. W każdym razie szampana z plastikowych kieliszków chyba jeszcze nigdy nie piłam, więc jest to jakieś doświadczenie do kolekcji.
Też już nie wiecie, czy Kindze należy zazdrościć, czy współczuć?