Nastoletnia turystka zaginęła po nocnej imprezie podczas wakacji na Arubie. Przełom w sprawie przyszedł po 13 latach

Natalee Holloway urodziła się w 1986 roku w USA. Jej rodzice rozwiedli się w 1993 roku. Opieka nad Natalee i jej młodszym bratem, Matthew, przypadła matce, Beth Holloway. W maju 2005 roku Natalee ukończyła z wyróżnieniem szkołę średnią. Plany na przyszłość miała bardzo ambitne. Chciała bowiem studiować medycynę. Stypendium, pokrywające wysokie koszty nauki, miało jej pomóc w spełnieniu marzenia o zostaniu lekarzem.

Pod koniec maja 2005 roku Natalee, ponad stu innych absolwentów liceum oraz kilku dorosłych opiekunów wyruszyło na Arubę. Jest to niewielka wyspa na Karaibach, będąca terytorium zależnym Holandii. Ze względu na piękne plaże i tropikalny klimat Aruba jest chętnie odwiedzana przez turystów.

Wakacje na malowniczej wyspie miały być nagrodą za ukończenia szkoły. Absolwenci bardzo hucznie celebrowali to wydarzenie. Wynikało to też z tego, że opiekunowie zostawili podopiecznym bardzo dużo swobody. Przez cały pobyt Natalee oraz jej koleżanki i koledzy imprezowali do białego rana. Nie brakowało oczywiście alkoholu i innych używek.

ZOBACZ: Turystki z Holandii zaginęły w panamskiej dżungli. Po 2 miesiącach znaleziono tajemnicze zdjęcia. Sprawa budzi emocje do dziś

30 maja był ostatnim dniem pobytu Amerykanów na Arubie. Natalee spędziła pożegnalny wieczór w popularnym klubie nocnym w stolicy kraju, Oranjestad. Według świadków Holloway opuściła lokal w towarzystwie trzech młodych mężczyzn: pochodzącego z Holandii 17-letniego Jurana van der Sloota oraz jego dwóch przyjaciół, braci Deepaka i Satisha Kalpoe.

Kilka godzin później absolwenci liceum i ich opiekunowie mieli wrócić do Stanów Zjednoczonych. Natalee nie pojawiła się jednak na lotnisku. Później rzeczy osobiste 18-latki, w tym paszport, znaleziono w jej pokoju hotelowym. W poszukiwania szybko zaangażowali się bliscy Natalee. Matka i ojczym zaginionej przylecieli na Arubę prywatnym samolotem. W ciągu zaledwie kilku godzin udało im się ustalić tożsamość i adres Jurana. Przekazali te informacje lokalnej policji.

Śledczy pojawili się pod domem Van der Sloota razem z rodzicami Natalee. Na początku młody Holender twierdził, że nie spotkał nigdy zaginionej. Później zmienił jednak zdanie. Opowiedział, że razem z dwójką przyjaciół pokazał Natalee wyspę, a potem odwiózł ją do hotelu. Gdy stamtąd odjeżdżał, zauważył, jak do zaginionej podszedł czarnoskóry mężczyzna ubrany jak ochroniarz.

Wkrótce rozpoczęto poszukiwania. Do akcji zaangażowano policję oraz wojsko z Aruby i USA. Wykorzystano także psy tropiące, helikoptery i sonar. Nie zabrakło też wolontariuszy. Mimo tych wszystkich działań nie udało się niestety ustalić, co stało się z młodą Amerykanką. Policja zaczęła więc przesłuchiwać osoby, które mogły wiedzieć coś więcej.

Zaledwie kilka dni po zaginięciu Natalee policja aresztowała dwóch mężczyzn, którzy pracowali wcześniej jako ochroniarze w jednym z lokalnych hoteli. Po tygodniu zostali jednak zwolnieni z aresztu. Następnie na celowniku policji znaleźli się Joran van der Sloot i bracia Kalpoe. Byli oni kilka razy zatrzymywani i przesłuchiwani, lecz brakowało twardych dowodów, które pozwoliłyby na postawienie im zarzutów.

Zeznania trójki mężczyzn zmieniały się wielokrotnie. Początkowo twierdzili, że zostawili Natalee pod hotelem, później, że rozstali się z nią na plaży. Van der Sloot udzielał wywiadów, w których przedstawiał różne wersje wydarzeń. Niespełna dwa lata po zaginięciu Natalee Holender napisał nawet książkę poświęconą tej sprawie.

W marcu 2010 roku Van der Sloot skontaktował się z bliskimi zaginionej. Zaproponował, że pokaże im miejsce, gdzie znajdują się zwłoki Natalee oraz zdradzi okoliczności jej śmierci. Mężczyzna nie chciał jednak tego zrobić bezinteresownie. Na początek zażądał zaliczki w wysokości 25 000 dolarów, a potem otrzymania kwoty dziesięciokrotnie wyższej. Holender otrzymał pieniądze, ale w zamian przekazał nieprawdziwe informacje.

Na początku czerwca 2010 roku o Van der Sloocie znowu zrobiło się głośno. Mężczyzna został wówczas zatrzymany przez policję w Chile, a następnie oddany w ręce peruwiańskich służb. Oskarżono go o zamordowanie 21-letniej studentki Stephany Flores. Tym razem dowody były bezsprzeczne i Holendrowi nie udało się uniknąć kary. Został skazany w Peru na 28 lat pozbawienia wolności.

Tragiczna śmierć Stephany Flores z ręki Van der Sloota na nowo zwróciła uwagę opinii publicznej na sprawę Natalee. Niestety nie udało jej się wtedy wyjaśnić. Zrozpaczeni bliscy musieli czekać na przełom kolejnych 13 lat.

W 2023 roku w Stanach Zjednoczonych odbywał się proces Van der Sloota w sprawie wyłudzenia pieniędzy od rodziców Natalee. Dość nieoczekiwanie mężczyzna przyznał się wtedy do zabójstwa Amerykanki. Według relacji Van der Sloota, gdy dziewczyna odrzuciła jego zaloty na plaży, zdenerwował się i uderzył ją kilka razy, a potem wrzucił jej ciało do oceanu.

Po wszystkich oszustwach i kłamstwach Van der Sloota można mieć wątpliwości co do jego wyznania. Przyjmuje się jednak, że tym razem mężczyzna powiedział wreszcie prawdę. Od lat był on głównym podejrzanym policji z Aruby. Również bliscy nie mieli wątpliwości, że miał on coś wspólnego z zaginięciem Natalee. Do pełnego zamknięcia tej sprawy brakuje jeszcze odnalezienia ciała zaginionej. Niestety szczątków nie odnaleziono do dziś.

ZOBACZ: Miesiąc miodowy w Miami, który zakończył się tragedią - zagadkowa śmierć Aleksandry Łęczyckiej