Sypucińska czy Kubiak, czyli pojedynek na wypełniacze. Która wygrywa? (ZDJĘCIA)
Bohaterki "Warsaw Shore" już od dawna nie przypominają siebie samych. Kiedy skończy się moda na "żywe lalki"?
Gdy w mediach pojawiła się Anella, polska "żywa Barbie", dotarło do nas, że dziwna i bardzo niebezpieczna moda zza oceanu zagościła w naszym kraju na dobre. Osoby chcące upodobnić się do manekinów są niestety najgorszą formą reklamy medycyny estetycznej, która sama w sobie może być przecież czymś użytecznym.
Nienaturalnych rozmiarów wargi, nadmiernie wyostrzone rysy twarzy i tony doczepów to coś, co najbardziej lubią dziewczyny z Warsaw Shore. Jeśli dodać do tego Photoshopa i inne "aplikacje upiększające", efekt bywa porażający.
Zdecydowanie najbardziej "zmodyfikowanymi" uczestniczkami programu są Ewelina Kubiak i Wiktoria Sypucińska. Postanowiliśmy przyjrzeć się, która z dziewczyn bardziej przypomina "żywą lalkę".
Jak myślicie, dlaczego żadna z nich nie zdecydowała się ograniczyć zabiegów medycyny estetycznej?
Jest nią bez wątpienia medycyna estetyczna. Dziewczyny bardzo ją lubią, bo ich rysy co chwilę się zmieniają, a właściwie - zanikają.
24 i 22-latka mają niemały "staż" jeśli chodzi o czas spędzony na "upiększaniu".
Obie panie nie kryją, że lubią osktrzyknąć się tu i ówdzie. Mimo, iż spotyka je za to gigantyczna krytyka ze strony internautów.
Dziewczyny łączy też pech do mężczyzn w programie - Ewelina doświadczyła przemocy ze strony jednego z byłych uczestników, a potem nie potrafiła odnaleźć się uczuciowo. Wiktoria z kolei związała się z Wojtkiem, który był zmęczony jej nieustannym poprawianiem makijażu.
Warto dodać, że żadna z dziewcząt nie była nieatrakcyjna przed tak radykalną metamorfozą. Choć w przypadku Wiktorii trudno to ocenić - chyba nigdy nie zobaczyliśmy jej bez makijażu. Myślicie, że kiedyś zaakceptują swój wygląd i przestaną się ostrzykiwać?
Nam się udało. Podczas gdy jedna z pań woli jasną skórę, druga nie żałuje samoopalacza.