Ariana Grande i Pete Davidson zerwali zaręczyny już dobre kilka miesięcy temu, jednak kontrowersyjny komik Saturday Night Life nadal może liczyć na rozgłos, który zapewnił mu związek z jedną z najpopularniejszych gwiazd muzyki pop naszych czasów. O 25-latku znowu jest głośno, tym razem nie przez romans ze starszą od niego o 20-lat Kate Beckinsale, a przez kolejne niewybredne żarty. Biorąc jednak pod uwagę, że mężczyzna żartował wcześniej z zamachów w Manchesterze oraz cieszył się, gdy jego dziewczyna była rozbierana wzrokiem przez Billa Clintona na pogrzebie Arethy Franklin, mało jest w stanie nas zaskoczyć.
W opublikowanym w ostatni czwartek wywiadzie z gwiazdorem Porad różowej brygady Tanem France, Pete wyznał, że jego mama nie spotykała się z nikim od śmierci jego ojca, nowojorskiego strażaka, który zginął tragicznie na służbie podczas ataków na World Trade Center w 2001 roku. Rzecz jasna jako zawodowy komediant, Davidson postarał się, aby atmosfera w trakcie rozmowy nie była zbyt napięta.
Ktoś musi ją wy****ać. Serio. Nie była z nikim, od kiedy mój ojciec umarł. Ktoś musi zabrać tę panią z moich barków - wyznał ku wyraźnemu zakłopotaniu prowadzącego.
France ostrzegł Petera, że jego mama może obejrzeć wypowiedź. Ten jednak nie przejął się szczególnie tą wizją.
Nie obchodzi mnie to. To znaczy w tym momencie to już sam ją mogę wy****ać - odparł, po czym z uciechą obserwował jak jego rozmówca nie potrafi się odnaleźć w zaistniałej sytuacji.
Zobacz: Po rozstaniu z Arianą Grande, Pete Davidson zamieszkał z matką. "To nie powinno się wydarzyć"
Rozumiemy, że Davidson jest komikiem, więc żartowanie z własnych traum to dla niego forma autoterapii. Zastanawia nas tylko czy kogoś, oprócz niego samego, bawią jeszcze jego żarty.
Uważacie, że Davidson, będąc komediantem, może sobie na pozwolić więcej , czy powinien jednak nieco się kontrolować?