Taylor Swift nie zwalnia tempa i dalej konsekwentnie promuje swój nadchodzący album Lover. Premiera płyty zaplanowana jest na 23 sierpnia i do tej pory zdążyliśmy już poznać trzy utwory. Pierwszym singlem była piosenka ME!, następnie swoją premierę miał You Need To Calm Down. Klip do piosenki wywołał niemałe zamieszanie, gdyż Taylor, przebrana za frytki (!), pogodziła się w nim z Katy Perry.
Teledysk do You Need To Calm Down ma mocno równościowy wydźwięk. Wokalistka jasno opowiada się za prawami dla mniejszości seksualnych, a w klipie wystąpiła cała śmietanka gwiazd LGBT+.
Wszystko to podsyciło tylko dotychczasowe plotki o homoseksualnej orientacji Taylor.
Sama Taylor, która ostatnio dosyć śmiało deklaruje swoje poglądy polityczne, dawała znaki, że coś może być na rzeczy. Chodzi głównie o stylistykę nadchodzącego albumu, który utrzymany jest w kolorach flagi kojarzonej z biseksualizmem. Liczba wszelkiego rodzaju tęcz na strojach Swift również przywoływała jednoznaczne skojarzenia. Nie inaczej było w przypadku bransoletki, którą Swift pokazała ostatnio na Instagramie. Napis PROUD spora część fanów zinterpretowała jako… wyjście z szafy.
Wygląda jednak na to, że tęczowa stylistyka była dla piosenkarki tylko i wyłącznie kwestią garderoby.
W najnowszym wywiadzie dla amerykańskiej edycji Vogue’a, gwiazda została zapytała o swoje zaangażowanie w kwestii praw dla mniejszości seksualnych. Swift zauważyła, że największe prawa mają "wyłącznie tylko biali heteroseksualni mężczyźni". Samo poparcie dla LGBT było dla niej samej niespodzianką bo "do niedawna nie zdawała sobie sprawy, że może popierać społeczność, której nie jest częścią".
Myślicie, że Taylor cynicznie wykorzystała mniejszość LGBT do promocji własnej osoby?