Na sobotni koncert w Laiden w Holandii Doda zabrała ze sobą aż 14 osób. Za występ zażyczyła sobie 60 tysięcy złotych, plus zakwaterowanie w hotelu. Z Polski wyleciała jednak w bardzo kiepskim humorze. Powód? Okazało się, że będzie lecieć klasą ekonomiczną a nie biznes. Była wściekła na to, że musi podróżować razem ze swoimi pracownikami.
Przez ponad godzinę próbowała dodzwonić się w tej sprawie do organizatorki konceru, ale ona nie dobierała. Specjalnie - donosi nasze dobrze poinformowane źródło. Na miejscu uznała, że przygotowali jej menu jak dla dziecka. Nic jej się nie podobało. Kiedy wysiadała z samolotu, założyła ciemne okulary, mimo że teraz w Holandi prawie cały czas pada deszcz. Chyba myslała, że wszyscy przyjadą ją przywitać. Oczywiście się rozczarowała.
Sam koncert nie należał do udanych. Organizatorzy liczyli, że uda się im sprzedać 4 tysiące biletów. Niestety, zainteresowanie występem Dody okazało się dużo mniejsze. Sprzedało się jedynie 600 biletów, na koncert przyszli oczywiście wyłącznie Polacy pracujący w Holandii. Jedna z naszych czytelniczek, która zdecydowała się obejrzeć Dodę, czuje się bardzo rozczarowana:
Na sali była tylko garstka ludzi, a tak mocno reklamowany koncert Dody trwał godzinę! Nie zapomnijcie, że przebierała się co 2-3 utwory.
Co jeszcze z ciekawostek? Doda w ogóle nie rozmawiała z członkami swojej ekipy i zespołu. Również Szymon Wydra, który grał z nią koncert i leciał tym samym samolotem, przyznał, że nawet się z nim nie przywitała.
