Kanye West nie bez powodu nazywany jest naczelnym skandalistą amerykańskiego show-biznesu. Raper sumiennie zapracował sobie na to miano, kierując oczy całego świata na jego poślubioną 2,5 roku temu żonę, Biancę Censori, która zdążyła już przekroczyć wszelkie możliwe granice dobrego smaku, prezentując stylizacje skupiające uwagę na to, co w teorii powinno być zakryte. Kobieta nigdy jednak nie oskarżyła męża o świadome prowokowanie jej wizerunkiem i zmuszanie do czegokolwiek, co byłoby sprzeczne z wyznawanymi przez nią zasadami moralnymi.
Zupełnie inaczej sprawy się mają w przypadku relacji zawodowych 48-latka. Kilka miesięcy temu jedna z jego pracownic zarzuciła mu nękanie i głoszenie antysemickich treści. Teraz do głosu doszła była asystentka Westa, która wystosowała oskarżenia zdecydowanie cięższego kalibru. Lauren Pisciotta twierdzi, że została zmuszona do odbycia z nim stosunku oralnego w trakcie ich wyjazdu służbowego do San Francisco.
Wyszedł z łazienki jedynie w ręczniku, który okrywał go od pasa w dół i zbliżył się do Lauren siedzącej w fotelu. Zrzucił ręcznik i pchnął ją na łóżko. West użył swojego ciała, żeby ją unieruchomić, po czym próbował wepchnąć jej swojego penisa do ust. Kiedy pani Pisciotta rozpaczliwie błagała go, żeby przestał, Ye wepchnął jej penisa do ust - wynika z dokumentacji prawnej.
Kanye West odsuwa od siebie wszelkie oburzające oskarżenia
Amerykański artysta nie zwlekał z odpowiedzią. 2 dni po wystosowaniu zarzutów przez Lauren redakcja portalu Daily Mail opublikowała oświadczenie przesłane przez jego przedstawicieli. Rzecznik Ye podkreślił, że treść oskarzeń była już czterokrotnie zmieniana, co w ich opinii zdecydowanie osłabia wiarygodność kobiety.
Każda nowa wersja przeczy poprzedniej i jest bardziej absurdalna. Czy pani Pisciotta naprawdę wierzy w swoje konfabulacje? Nie wiemy, ale ta nowa wersja dyskredytuje wszystkie wcześniejsze i przyszłe zeznania. Jesteśmy gotowi unicestwić bajki pani Pisciotty przed ławą przysięgłych. Uniewiniennie w tym przypadku będzie nieuniknione. Nawet ona, pogrążona w mgle fantazji, musi się tego spodziewać - czytamy.
Inny przedstawiciel Kanye Westa, odnosząc się do całej sprawy, podkreślił "absurdalność czterokrotnie zrewidowanych zarzutów Pisciotty, które obejmują teraz porwanie, pobicie, gwałt, bezprawne pozbawienie wolności, a nawet handel ludźmi w celach seksualnych".
Wybrała rapera, który nienawidzi przemocy, nigdy nie był aresztowany i nawet nie posiada broni - dodał Milo Yiannopoulos.
Prawniczka drugiej strony sporu, Lisa Bloom, błyskawicznie zareagowała na wypowiedzi zespołu prasowego rapera-skandalisty. Ona również jest pewna swojej wygranej w sądzie, przyznając w zaskakujących słowach, że "sam Kanye publicznie przyznał się do wielu twierdzeń" jej klientki.
Z niecierpliwością czekamy na moment, gdy nie będzie mógł ukryć się za drogim sztabem medialnym - przekazała serwisowi Daily Mail.
Jakiego finału sprawy spodziewacie się?