Aleksandra Jakubowska, którą kilkanaście lat temu nazywano "lwicą lewicy", swoją karierę polityczną zawdzięcza Sojuszowi Lewicy Demokratycznej. W 1995 roku została rzeczniczką rządu, zaś w 1997 dostała się z ramienia tej partii do Sejmu, w którym zasiadała przez dwie kadencje, do 2005 roku. W 2014 roku, po 10 latach śledztwa, została uznana winną przyjęcia łapówki w wysokości około 500 tysięcy złotych w związku z aferą przy ubezpieczeniu opolskiej elektrowni. W 2011 roku została także uznana winną wprowadzenia niezgodnej z prawem poprawki (słynne już "…lub czasopisma") do projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, zmieniającej sens i zakres obowiązywania niektórych kluczowych zapisów tej ustawy. W jednym i drugim przypadku były to wyroki w zawieszeniu.
62-letnia dzisiaj Jakubowska zajmuje się administrowaniem jednej z podwarszawskich galerii handlowych, jednak najwyraźniej bardzo brakuje jej medialnej rozpoznawalności. Prowadzi kanał na YouTube i właśnie udzieliła wywiadu dziennikowi Rzeczpospolita. Krytykuje w nim kobiety zaangażowane w Czarny Protest i sprzeciwiające się całkowitemu zakazowi przerywania ciąży. Zapewnia, że wie, o czym mówi, bo jest matką 34-letniego, niepełnosprawnego syna.
Jak twierdzi, społeczny ruch, w który zaangażowały się tysiące osób w całej Polsce, ma na celu promocję aborcji i chwalenie się nią... jak nową torebką.
Dożyliśmy czasów, w których na salonach wstyd jest nie mieć za sobą aborcji. Tak jak wstyd jest nie mieć torebki Louis Vuittona za kilkanaście tysięcy, tak i wstyd nie mieć choć jednej aborcji i nie opowiadać o niej. A prawdziwa elita musi mieć tych aborcji kilka. Tak naprawdę to obrzydliwe - mówi dawna "lwica lewicy" i ulubienica Leszka Millera. Byłam kobietą wyzwoloną i walczyłam o prawo do aborcji, ale to minęło.
Miała pani poglądy jak z czarnych protestów - zauważa dziennikarz.
Wydawało mi się, że kobiety powinny mieć dostęp do antykoncepcji, edukacji seksualnej, do wszystkiego, by aborcji było jak najmniej, ale jednocześnie uważałam, że przerywanie ciąży powinno być jak najbardziej legalne - wspomina Jakubowska. Doceniłam wartość życia dopiero, gdy się okazało, że sama mam niepełnosprawne dziecko. Teraz myślę, że każde życie - a może nawet takie jeszcze bardziej - jest czymś najcenniejszym i trzeba robić absolutnie wszystko, by je uratować.
Na antykoncepcję Jakubowska ma zresztą ciekawy pogląd. Według niej w ciążę zachodzi "baba", na którą spada cała odpowiedzialność za współżycie oraz jego konsekwencje i która, jeżeli ma ochotę na seks, powinna... "wypić szklankę wody zamiast". O mężczyźnie, który jest do poczęcia niezbędny, już nie wspomina. Zapewnia również, że ona sama nie stosowała żadnej antykoncepcji i nigdy nie zaszła w niechcianą ciążę.
Jak widzę te celebrytki - zamożne, wykształcone światowe kobiety opowiadające o aborcjach, to mam jedno pytanie: "Babo, jak ty w tę ciążę zaszłaś?!". Ja nie korzystałam ze środków antykoncepcyjnych, nie miałam w życiu aborcji i nie zaszłam w nieplanowaną ciążę, a one co? - zastanawia się. I wtedy słyszę: "To co, szklanka wody zamiast?" Tak! Jeśli nie jesteś pewna, czy możesz tego dnia pójść z facetem do łóżka, to wypij szklankę wody".
Nikt nie żąda aż takich poświęceń, antykoncepcja jest w Polsce legalna - wtrącił dziennikarz. W odpowiedzi Jakubowska stwierdziła, że celebrytki pragną jedynie "bezkarnego usuwania dzieci", a także… zakwestionowała zasadność alimentów.
I co, te świetnie zarabiające celebrytki o tym nie wiedzą? Doskonale wiedzą, tylko chodzi im o to, by można było bezkarnie usuwać te dzieci. (...) Ja mówię "dziecko", bo to jest dziecko. Nikt mi nie wmówi, że po połączeniu plemnika z jajkiem powstaje zygota, z której nie wiadomo, co może wyrosnąć. Wiadomo co wyrośnie - człowiek - zapewnia. Bo jeśli się mówi: "Mój brzuch, moja sprawa", to jak można jednocześnie domagać się alimentów? Skoro tylko twoja sprawa, to sobie sama radź, prawda?
Jakubowska skorzystała też z okazji do przypodobania się aktualnej władzy. Bardzo pozytywnie odnosi się za to do nowej ustawy Prawa i Sprawiedliwości, "Za życiem", zgodnie z którą płacić będzie się kobietom, które zdecydują się donosić "trudne ciąże" oraz, oddzielnie, za ciąże powstałe w wyniku czynu zabronionego.
Słyszała pani, że te 4 tys. zł to "trumienkowe"? - pyta dziennikarz.
To jakiś koszmar, obrzydliwe, pełne pogardy określenie. Nie wyobrażam sobie, by jakakolwiek kobieta mogła tak mówić.
Tak mówiły posłanki PO i działaczki lewicy.
Mnie już od działaczek lewicy dzieli bardzo wiele. Od 12 lat jestem poza jakąkolwiek partią, a z kobietami mówiącymi o "trumienkowym" nie chcę mieć nic wspólnego.
Życzymy udanego powrotu do polityki. Nienawiść i obrażanie kobiet zbudowały już przecież niejedną karierę.