Od czasu rozstania z Mają Sablewską kariera Edyty Górniak nie układa się zbyt dobrze. Zaczęło się od nieustannie przesuwanej premiery najnowszej płyty. Gdy krążek trafił w końcu do sklepów, okazało się, że nie ma na niego zbyt wielu chętnych. Sprzedaży nie pomogło z pewnością słynne wideo z premiery:
Mimo że album zadebiutował w lutym na 4. miejscu listy sprzedaży, do dzisiaj nie zdobył nawet statusu Złotej Płyty. Oznacza to, że sklepy nie zamówiły nawet 15 tysięcy jego egzemplarzy. Górniak odpadła również dość szybko z Bitwy na głosy. Premiera jej najnowszego klipu, który kosztował ponoć 50 tysięcy złotych, została odwołana, gdyż artystce nie spodobał się efekt końcowy.
Jak informuje tygodnik Gwiazdy, Edyta te porażki odreagowuje na najbliższym otoczeniu. Atmosfera wśród jej współpracowników nie jest ostatnio podobno najprzyjemniejsza.
Edyta jest jedną z tych artystek, które za swoje niepowodzenia winią innych, nigdy siebie - mówi informator tabloidu. Nie dziwię się, jak i tym razem znajdzie kozła ofiarnego, który zapłaci za jej klęskę.
Kilka dni temu Edyta bardzo ostro odpowiedziała byłemu mężowi, który oskarżył ją na łamach Faktu, że przez ponad tydzień od wypadku syna nie znalazła czasu, by odwiedzić go w szpitalu. Zasugerowała, że wciąż jest w niej zakochany i nie może się pogodzić z faktem, że znalazła sobie innego:
Męska duma mojego byłego męża, wiecznie niedojrzałego chłopca, którego zostawiłam, w połączeniu ze świadomością tego, że ja nie tylko mogę być szczęśliwa we właściwym związku, ale jednocześnie tworzę i śpiewam, to są silne emocje dla Darka - mówiła, starając się go maksymalnie poniżyć. Ja wiem, spotkanie przy łóżeczku Allanka przywołało Darkowi te emocje, ale pora dorosnąć i przyjąć fakty, jakimi są. Spokoju duszy dla Darka, szczęścia i spełnienia.