Jerzy Bińczycki zapisał się w historii polskiego kina wybitnymi kreacjami w filmach "Noce i dnie" oraz "Znachor". Co ciekawe, nie planował kariery aktorskiej. Na studia teatralne trafił przypadkiem, towarzysząc przyjacielowi Markowi Walczewskiemu. Obaj zostali przyjęci, a ich przyjaźń trwała aż do śmierci Bińczyckiego w 1998 r.
Bińczycki był dwukrotnie żonaty. Jego pierwszą żoną była Elżbieta Willówna, z którą zawarł związek małżeński jako młody mężczyzna w latach 60. Z tego związku pochodzi jego jedyna córka, Magdalena, która obecnie nosi nazwisko Łaptaś. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Bińczycki nie był zainteresowany budowaniem nowej relacji, aż do momentu, gdy spotkał Elżbietę Godorowską, młodszą o osiemnaście lat studentkę teatrologii.
Powiedział, że zobaczył "wielkie brązowe oczy" i nie powiem jeszcze, co, gdy weszłam do tego SPATiFu. Miałam 17 lat i wtedy jako nastolatka byłam zupełnie kimś innym zainteresowana - wspominała w rozmowie z "Super Expressem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Para pobrała się, a w 1982 roku doczekali się syna, który był oczkiem w głowie aktora.
Kiedy urodził się Jaś, na pępkówce było 300 osób. Do dziś jej uczestnicy ją wspominają… To był czas prohibicji, więc Jurek sam zadbał o wysokoprocentowe napoje. Syn był przez niego wymarzony. Miał 44,5 roku, kiedy Jaś się urodził, był już dojrzałym ojcem, ale powtarzał, że to taki dobry czas, bo wtedy mężczyzna rozumie, czym jest rodzina, jak dziecko jest istotne w życiu - dodała w rozmowie z tym samym tabloidem.
Kim jest córka Jerzego Bińczyckiego?
Magdalena Łaptaś nie poszła w ślady ojca. Zamiast tego spełniła jego młodzieńcze marzenia i została historyczką sztuki i archeolożką. Specjalizuje się w dziejach Bizancjum i wykłada na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Przez 17 lat pracowała w warszawskim Muzeum Narodowym, interpretując chrześcijańskie malowidła.
W małżeństwie moich rodziców był podział ról: mama była od wychowywania i nauki, a tata od przyjemności. To trochę wyidealizowało jego obraz w moich oczach. (...) Teraz we wszystkich tekstach pojawia się wypowiedź taty, że nie wierzył w małżeństwa aktorskie. Moim zdaniem to było sprytne odwrócenie uwagi od rzeczywistego problemu i pewnego rodzaju ucieczka od odpowiedzialności. Bo trzeba otwarcie powiedzieć, że tato miał problem z hazardem i alkoholem. W domu starano się nie poruszać tego tematu - ani mama, ani babcia, ani rodzina taty o tym nie mówili, ale Kraków jest specyficznym miejscem, trudno takie rzeczy ukryć, wiele słyszałam z tzw. miasta. Choćby o zamiłowaniu taty do gry w karty na pieniądze - mówiła w wywiadzie dla "Zwierciadła".
Świadomie tworzył swój wizerunek wyidealizowany, niekoniecznie zgodny z rzeczywistością. Tymczasem prawda jest taka, że w pewnym momencie popłynął. Jednak pracował nad sobą i chciał się zmienić - dodała.
W przeszłości Łaptaś gościła na planie "Nocy i dni". I choć miała mieszane uczucia co do "Znachora", doceniała profesjonalizm ojca. W audycji OFF Czarek w TOK FM opowiadała, jak ojciec słuchał jej szczerych opinii na temat filmu.
Tato zapytał mnie, co sądzę o tym filmie i zdaje się, że bardziej dyskretnie, ale mu powiedziałam, że ta historia jest dla mnie nieprawdopodobna. Tato wysłuchał tego, bo, jako profesjonalista i jako człowiek, lubił słuchać opinii osób, które nie były związane zawodowo z filmem. Wiedział, że to są opinie szczere z moich ust - mówiła.
Jerzy Bińczycki zmarł w 1998 roku.