Jak informował przed miesiącem "Puls Biznesu", prokuratura podjęła decyzję o zabezpieczeniu majątku Dody i jej byłego męża, Emila S., na kwotę przekraczającą 11 mln zł. Środki te mają pokryć straty inwestorów związanych ze spółką Ent One Investments, odpowiedzialną za produkcję filmu "Dziewczyny z Dubaju". Wśród skonfiskowanych aktywów znalazły się dwa lokale wynajmowane pod sklepy Żabka oraz mieszkanie w Warszawie, które Doda przekazała swojej matce.
Problemy finansowe Dody i Emila S. zaczęły się w 2019 roku, kiedy to wspomniany "Puls Biznesu" poinformował o oskarżeniach wobec ich spółki o oszustwo. Para miała nie rozliczyć się z inwestorami z zysków filmowych. Do zarzutów artystka odniosła się w nowym wywiadzie z Anią Kolasińską. Jak twierdzi - po co miałaby okradać inwestorów, narażając się na utratę reputacji, skoro może zarobić taką kwotę w kilka lat.
Jeżeli przyjmowałabym każdą propozycję, bo mój Instagram stał się wyrocznią i handlowym wehikułem, i trampoliną do zaj*bistości, to musiałabym zrobić z tego słup reklamowy i zarobiłabym dziesięć baniek w pięć lat, więc dlaczego ktoś myślał, że jestem w stanie się pokusić, żeby zapier*olić jakieś marne kilkanaście baniek inwestorom, przekreślić całe swoje życie, wszystko, na co pracuję od 13. roku życia, uciec na Maltę, kupić sobie tam dom i już nigdy nie mieć powrotu do domu, do końca życia być uznawana za oszustkę i złodziejkę za coś, co jestem w stanie zarobić? O ile już nie zarobiłam? Pewne rzeczy są bezcenne - oświadczyła.
Doda odniosła się również do zabezpieczonego przez śledczych nagrania w którym Emil S. mówi, że chciałby przekazać jej małą Żabkę. "Małą chciałem Ci dać Żabkę; sprzedam tą małą Żabkę, oddam ci te 1,5 miliona i będę z tobą kwita" - padło z jego ust.
Czekam, kiedy "Żabki" zatrudnią mnie do kampanii. Gdzie są kreatywni? - powiedziała z uśmiechem.
W dalszej części wypowiedzi podkreśliła, że nie możemy dawać się zwieść teoriom spiskowym, które zyskują popularność, gdy pojawia się w nich znana twarz. Wokalistka zaznaczyła, że tego rodzaju teorie opierają się na fragmentarycznych informacjach, które nie posiadają pełnego kontekstu, a ona nie widzi powodu, by je rozwijać. Wyraziła również przekonanie, że polskie społeczeństwo jest wystarczająco inteligentne, by zrozumieć, iż dobrowolnie nie oddałaby telefonu, na którym posiada dowody w postaci nagrań, wiedząc, co się na nich znajduje.
Nagranie jest z początku 2021 roku, chwilę przed tym, zanim złożyłam pozew o rozwód, i chwilę przed tym, zanim wchodziliśmy na plan "Dziewczyn z Dubaju", chwilę po tym, jak zabrali mi moje prywatne środki z domu, i nie dziwi mnie, że on swoje prywatne środki chciał zainwestować w sklepy, które miały przynosić mu dochód. Boję się jednego - że prokuratura nie znalazła tych pieniędzy, które zarobił film. Dlaczego się tego boję? Bo to będzie świadczyło o tym, że wszyscy będą wkur*ieni, łącznie ze mną, i będą szukali pieniędzy prywatnych - dodała.
Wierzycie w jej zapewnienia?